„Miłujcie waszych
nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.
Tak nas Jezus naucza, aby czynić, ale też sam pokazał jak
to się robi. Wisząc na krzyżu, przez całą mękę – od ogrodu w Getsemani, przez
pojmanie, biczowanie, całą drogę na Golgotę – był kuszony by zejść z krzyża.
Ale wytrzymał na nim do końca. W momencie, gdy miał ręce i nogi przybite, był
całkiem wyczerpany, gdy nie mógł się poruszyć uczynił dla nas najwięcej.
Odkupił całą ludzkość, odkupił nas. I właśnie w tej chwili modlił się za swoich
oprawców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Nawiasem mówiąc, pokusa zejścia z krzyża jest ogromna –
odrzucenia tego, co trudne, ale robiąc to, wpadamy prosto w paszczę lwa.
„Przeciwnik wasz diabeł, jak lew ryczący, krąży szukając, kogo pożreć”.
To miłość nieprzyjaciół, błogosławienie tym, co źle nam
czynią, wyróżnia chrześcijaństwo spośród innych religii świata. Specyficzny
wymiar miłości, chyba coś najtrudniejszego. Ale gdy otworzy się na łaskę od
Boga, na dary Ducha Świętego i wydoskonalimy w sobie taką postawę, to wtedy
będziemy prawdziwie chrześcijanami, nie tylko nazwy. Trzeba po prostu załapać,
o co w tym chodzi, uchwycić istotę, przeżyć bliskość Boga, doświadczyć mocy
Jego miłości i wtedy teoria staje się czymś bardzo rzeczywistym.
Gdy dłużej z kimś mieszkamy, łatwo jest się pokłócić,
obrażać. Gdy kogoś lepiej poznajemy, on może z kolegi stać się nieprzyjacielem.
I wtedy złorzeczenia zaraz lecą pod adresem tej osoby. A zastanówmy się, czy
potrafimy się pomodlić za tych, za którymi nie przepadamy? Czy potrafimy
przebaczać 77 razy, czyli zawsze??
Czy potrafimy przebaczyć i zapomnieć bliźniemu winy?? Wzorem jest właśnie Jezus
na krzyżu. Także św. Szczepan – pierwszy męczennik Kościoła. Wielu innych świętych,
w tym św. Maksymilian Maria Kolbe. Krążą opowieści o jego oczach pełnych
miłości, których spojrzenia nie mogli wytrzymać SS-mani.
Dzisiaj każdy z nas ma zleconą po ludzku „mission
impossible”, ale nie razem z Bogiem. Starajmy się od dzisiaj wychodzić do
trudnych braci. Ktoś musi być pierwszy, a chrześcijanie są właśnie po to, by
przerwać ten krąg nienawiści międzyludzkich. Czyńmy dobro. Kruszmy serca
ludzkie miłością, módlmy się za te osoby, których może nie potrafimy jeszcze
kochać. I pamiętajmy, że „zło dobrem się zwycięża”. Nie puszczajmy zła w krąg,
które na spotyka. Nie pozwólmy, by zło szło dalej i niszczyło czyjeś życie. Na
zło odpowiadajmy dobrem, by zła było coraz mniej na świecie. Przygotowałem
pewne porównanie:
„Zło dobrem zwyciężaj” jako fotosyntezaJ. Dla tych co nie
pamiętają, przedstawię schemat tego procesu:
CO2 + H2O ─światło + chlorofil ─► CH2O + O2 + H2O
Dwutlenek woda pokarm tlen woda
Węgla
Tak wygląda zwykła
fotosynteza, natomiast ta zamieniająca zło na dobro wygląda następująco:
Dwutlenek węgla = zło +
woda = chrzest ─(Łaska Boża + Miłość)─►
pokarm = profity dla nas samych + tlen = dobro + woda = chrzest
Schemat może wydawać się
mało jasny i czytelny, więc postaram się go wyjaśnić. Rośliną jest człowiek,
jak można się było domyślićJ. Woda-chrzest oznacza zanurzenie w
Chrystusie, Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Po prostu trzeba być
chrześcijaninem. Dwutlenek węgla to cząstka zła, które nas otacza/dotyka. I
teraz by to co mamy, mogło się przemienić w dobro musi zadziałać Łaska Boża,
czyli światło i potrzebujemy miłości wlanej w nasze serca przez Boga. Jest ona
tylko na podobieństwo miłości Boga, więc nie jest doskonała, ale się w niej
cały czas doskonalimy. Gdy to wszystko mamy, potrzebne jest akt woli – decyzja
człowieka. Roślina zawsze postępuje zgodnie ze swoją naturą, człowiek posiada
wolność, może się opowiedzieć przeciw naturze, ale to nie będzie dla niego
dobre. Teraz najważniejsze i najtrudniejsze – działanie. Człowiek musi się
namęczyć by zło zatrzymać na sobie. Dużo łatwiej było by je puścić dalej, ale w
chrześcijaństwie chodzi by zatrzymywać je na sobie i bo przez to będzie go
coraz mniej. Po „reakcji fotosyntezy” powstają produkty. Same dobre rzeczy.
Pokarm dla nas, dobry uczynek zapisany w Niebie, niezliczone łaski Boże jakie
przez to otrzymujemy dla siebie, ale także dla osób wokół – miłość o dobroć się
rozlewa po okolicach. I to wszystko prowadzi do coraz głębszego zanurzenia w
Chrystusie – by pakiet chrzcielny po trochu coraz więcej rozpakowywać.
Może to trochę wyszło za
bardzo skomplikowane, ale starałem się to prosto opisać
Miłość nieprzyjaciół to to co wyróżnia nas chrześcijan - w sposób szczególny. Warto prosić Pana Boga, by pomagał nam ją osiągać. Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!
OdpowiedzUsuń