Co to jest w ogóle miłość? Co to znaczy kochać?
„Kochać to wybór drogi miłości i wierność i wierność i
wierność wyborowi” – św. Augustyn
Jest w naszą naturę wpisana potrzeba kochania i bycia
kochanym. Na pewno każdy/a z Was to czuje. Chcecie być przez mamę, czy tatę
przytuleni, chcecie usłyszeć dobre słowo od rodziny, przyjaciół, chcecie by
ktoś się Wami interesował. Jak to dobrze mieć bliskich, którzy nam pomagają.
Wtedy czujemy się spełnieni. Jest tak, dlatego, bo jesteśmy stworzeni na obraz
i podobieństwo Boga. Mamy wpisany w siebie „głód” miłości, bo Bóg jest
Miłością (por. 1J 8). I to pragnienie miłości ukierunkowuje nas do doskonalenia
się w niej na wzór miłości Boga. Powiedział ktoś kiedyś, że tu na ziemi musimy
się wydoskonalić, wyćwiczyć w miłości, bo w wieczności będzie już
tylko Miłość. A czego tu nie zrobimy, to będziemy musieli w czyśćcu
nadrobić. Dlatego warto żyć miłością i dążyć do Miłości.
Usłyszałem niedawno ciekawą definicję miłości. Miłość to
zdolność patrzenia miliardy lat w przyszłość. Ludzie, którzy kochają prawdziwie
mają na celu dobro drugiego człowieka. I wiedzą, że ten świat się skończy.
Ziemskie życie to prawie nic w porównaniu do wieczności. Ludzie pełni miłości
troszczą się przede wszystkim o życie wieczne, bo wiedzą, że za miliardy lat w
przyszłość człowiek stanie przed Bogiem. Od każdego zależy czy człowiek się
zbawi, czy potępi. Człowiekowi kochającemu innych zależy na szczęściu, na dobru
drugiego i dlatego nie boi się poświęcić swojego życia na wskazywanie na Boga.
Czasem wystarczy raz wskazać, czasem trzeba parę lat, a czasem do samego końca.
To bardzo ważne, ale decyzji nie podejmiemy za kogoś; nie można wkroczyć na
teren czyjejś wolności. W takiej sytuacji pozostaje nam modlitwa. Wytrwała
modlitwa. Przykładem może być św. Monika, matka św. Augustyna i żona poganina.
Ona to wytrwale się modląc, wymodliła nawrócenie dla męża i syna.
Także patrzmy miliardy lat w przód, nie bójmy się
zawalczyć w zbawienie własne i innych. Wskazując na Boga, upominając źle
postępujących możemy się tu na ziemi narazić ludziom, ale trzeba nam bardziej
słuchać Boga niż ludzi, a ziemskie życie jest niczym w porównaniu do
wieczności.
Wiemy, że Bóg jest Miłością, ale pojęcie miłości w naszej
cywilizacji zostało tak zniekształcone, rozmyte, że nie wiadomo co to w ogóle
jest. Krąży wiele definicji i rozumień pojęcia „miłość” i niestety są to albo
jakieś cząstkowe, albo po prostu błędne. Ja nie twierdzę, że mam na to monopol
i wszystko wiem, etc. Ale piszę o tym, o czym sam usłyszałem, co przyjąłem a
wiarą i czego sam osobiście doświadczyłem.
Miłość Boga do człowieka jest: ojcowska, osobista i
bezwarunkowa. O tej miłości wielokrotnie zapewnia nas On – Bóg po przez swoje
Słowo. Np. Oz 11,1-4; Iz 49,15; Iz 54,10. Bóg kocha Ciebie w każdej
sytuacji życia, ma plan na twoje życie, byś był/a po prostu szczęśliwy/a. Nie
jesteś Mu obojętny. Kocha Cię takim, jakim jesteś, ale nie zgadza się na twój
grzech, twoją „niewolę”. On walczy o ciebie. Bóg nie może Cię przestać kochać,
bo jest Miłością. A chyba wiesz jak boli, gdy miłość nie jest odwzajemniona.
Pozwól Bogu się kochać. On na początku nie prosi o twoją miłość, ale prosi byś
pozwolił się Mu kochać. Nasze dobre życie to odpowiedź na Bożą miłość.
Gdy już wiemy, co to jest miłość i nie mamy błędnych
skojarzeń możemy pójść dalej. Został nam pozostawiony nakaz przez Jezusa
Chrystusa, aby kochać wszystkich(„To jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem”). I teraz od nas zależy, co z tym
„fantem” zrobimy. Łatwo jest nam kochać kogoś, kto jest daleko (np. murzynka w
Afryce, z którym nie mamy kontaktu). A brata, siostry, kolego, sąsiada, to już
nie za bardzo. A to właśnie ci ludzie, postawieni przy nas są zadaniem. Mamy
kochać ich wszystkich, także tych trudnych braci i siostry, a może przede
wszystkim te osoby. Nawet Jezus zwraca naszą uwagę na to, że kochać tych dla
nas dobrych jest łatwo i nawet poganie to czynią, natomiast; gdy ktoś nam szkodzi,
gdy kogoś nie lubimy, to najprościej byłoby go ignorować, albo odpłacać tym
samym. Jednak w chrześcijaństwie nie o to chodzi. Tzw. „miłość nieprzyjaciół”
odróżnia prawdziwych chrześcijan od innych ludzi. W żadnej innej religii nie ma
czegoś podobnego. Pamiętamy opis pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej z Dziejów
Apostolskich. Poganie, obserwując wyznawców Chrystusa, mówili: „patrzcie jak
oni się miłują”. A mimo tego, że nie byli dla nikogo szkodliwi, zostali
znienawidzeni za nic. Prześladowania trwały długo, ale miłość w nich cały czas
była. Modlili się za swoich oprawców.
Zachęcam, by się zastanowić i pracować nad miłością do
osób z naszych wspólnot (szkolnych, parafialnych, innych). Wychodźmy przede
wszystkim do osób trudniejszych i tych słabo znanych. Pamiętajmy, że miłość,
tak jak wiara, pomnaża się w nas, gdy się ją dzielimy.
Kochajmy się wzajemnie tak, jak nas Bóg umiłował...
jak popatrzyłam na godzinę wpisu to się normalnie przeraziłam. kleryś śpijże :)
OdpowiedzUsuńniby to takie proste, a takie jednak trudne...
wszyscy ludzie powinni przeczytać to co tu napisałeś. zacznijmy się po prostu szanować.
była po prostu źle godzina ustawiona na stronie :P
OdpowiedzUsuń