Miłość wzajemna potrzebuje wspólnoty, by
miłość mogła przepływać przez kolejne osoby, aż ogarnie wszystkich, aby przez
to wszyscy stali się jedno (To
niesamowite, że im bardziej, im więcej dzielimy się miłością, to tym więcej
jest jej w nas). Bo to, co nas jednoczy, to Osoba Jezusa i miłość
przyniesiona przez Niego na ziemię. Jest ona jak ogień rzucony na miasto.
Powoli zajmuje coraz więcej obiektów. Jednoczy wszystkie budynki za sobą,
powstaje jeden płomień. Miłość wzajemna jest Niebem już tu na ziemi. Kiedy
Jezus zapowiadał, że bliskie jest
królestwo Boże, zapowiadał to w Niebie, ale i zadatek jego tu na ziemi.
Królestwo Boże zaczyna się od naszego serca.
W Ewangelii według św. Mateusza mamy
wiele przypowieści o królestwie Bożym. W jednej z nich jest porównane do
zaczynu chlebowego. Gospodyni włożyła go w mąkę i wszystko się zakwasiło. Stało
się jednym ciałem.
Miłość wzajemna to Niebo na ziemi. I
do nas należy budować je, troszczyć się o jego wzrost. Dać się rozpalić,
pochłonąć ogniu miłości. Być „łatwopalnym”. I „podpalić” innych, kolejne
osoby. By ogień miłości Bożej rósł na ziemi. O królestwo Boże trzeba też
zabiegać jak o drogocenną perłę; należy wszystko „sprzedać”, wszystko oddać.
Pójść w to na maksa. To nie jest dla osób letnich, trzeba być mocno
zdecydowanym. Tam gdzie miłość wzajemna, tam królestwo Boże.
Pomyślmy, czy w we wspólnocie, do
której należymy, jest takie małe królestwo Boże? Czy czuje się, aby rozpalała
nas miłość wzajemna?
Od dzisiaj płońmy, spalajmy się dla
siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz