Popularne posty

piątek, 9 września 2011

Młodzi pytają…


1. Co to jest powołanie? Jak można od razu zauważyć, słowo powołanie ma coś wspólnego z wołaniem. Zazwyczaj mówi się o powołaniu, jeżeli tym, kto woła, jest Bóg, który daje człowiekowi zadanie do spełnienia na całe życie. Pragnie On zrealizować swoje plany względem ludzi z pomocą poszczególnych wybranych osób, jak np. Abraham, Mojżesz, prorocy, apostołowie itd. Bóg powołał ich i przygotował do wypełnienia szczególnej misji w służbie ratowania ludzkości.
2. Czy każdy człowiek musi zaakceptować takie trudne zadanie również wtedy, gdy tego nie chce? Czy powołanie nie ogranicza wolności człowieka?
Dla człowieka wierzącego w dobroć i miłość Boga powołanie jest największym darem. Im lepiej spełnia on swoją rolę, tym bardziej czuje się wolny, ponieważ to powołanie daje mu szczególna okazję, aby odpowiadać na miłość Boga miłością. Człowiek, który zamyka się wo-bec zaproszenia i zadania Boga, traci wielką szansę w swoim życiu.

3. Czy to grzech, jeżeli ktoś odrzuca swoje powołanie lub cofa się, chociaż czuje w sercu, że powinien przyjąć je i rozwijać do końca?
Można na to pytanie odpowiedzieć pytaniem: czy jest grzechem, jeżeli ktoś odmawia czegoś Panu Bogu? Fakt, że Pan Bóg dopuszcza to, że jesteśmy nieufni, nieśmiali, niewierni – nie znaczy, że nasze słabości i zaniedbania nie są dla Niego ważne i bolesne. Każde zamykanie się na Miłość Boga jest w pewnym sensie grzechem. Kiedy bogaty młodzieniec odrzucił zaproszenie do powołania ucznia, również Jezus był smutny, gdy ten odchodził (por. Łk 18, 18-23).

4. Jak przezwyciężyć lęk wobec powołania?
Do pewnego stopnia trzeba się bać, gdy uświadamiamy sobie naszą nędzę w obliczu Boga, który chce z nami współpracować. Pewność siebie może być zgubna dla powołania! Owszem, nadmierny lęk także nie pomaga. Można i trzeba go przezwyciężyć przez wiarę, nadzieję i miłość do Boga i ludzi potrzebujących tej służby. Ważne jest szukanie doświadczo-nego doradcy, szczególnie w fazie rozeznania powołania.

5. Czy każdy człowiek już przez chrzest nie otrzymuje powołania na ucznia Chrystusa? Dlaczego wyróżnia się jeszcze dodatkowo poszczególne powołania wewnątrz Kościoła?
Rzeczywiście, sakrament chrztu świętego daje podstawowe powołanie chrześcijanina, który jest w pewnym sensie odłączany od reszty ludzkości, by jako uczeń Chrystusa jednak służyć wszystkim. Ta misja polega przede wszystkim na dawaniu świadectwa życia według Ewangelii. O ile to możliwe, chrześcijanin zaprasza także słowem do udziału w jedności Kościoła. Do tego budowania Królestwa Bożego jest powołany każdy ochrzczony. W służbie wewnątrz Kościoła (kierownictwo, liturgia, nauczanie, modlitwa, dzieła charytatywne itd.) rozróżniamy jeszcze dodatkowe, specyficzne powołania, które pogłębiają i rozwijają podstawowe powołanie chrztu świętego.

6. Czy małżeństwo także można nazwać powołaniem?
Również przez małżeństwo rozwija się powołanie chrztu świętego, a więc chodzi o pogłębienie podstawowego powołania chrześcijanina. Zadanie małżeństwa jest jednak ogólne, że nie powinniśmy go nazywać powołaniem w takim specyficznym sensie, jak kapłaństwo, życie zakonne czy misyjne.

7. Jakie są znaki specyficznego powołania?
Nie wystarczy, ze ktoś ma chęć albo pragnienie serca, aby służyć jako kapłan, wstąpić do zakonu lub poświęcić się misji. Każda służba ma swoje wymagania co do zdrowia fizycznego i psychicznego, inteligencji, charakteru, duchowości itd. Kompetentni specjaliści musza zdecydować, czy ktoś posiada odpowiednie zdolności. To jednak jeszcze nie wystarczy. Do gotowości i zdolności kandydata musi jeszcze dojść zgoda odpowiedniego przełożonego Kościoła. Nikt nie ma prawa wymusić powołania, podobnie jak nikt nie ma prawa zmusić narzeczonego do małżeństwa. Dopiero gdy kandydat i kompetentny przełożony się zgadzają, można mówić w pełnym sensie o powołaniu.
Aby rozeznać powołanie, jest potrzebna właściwa motywacja. W sprawdzeniu tej motywacji mogą pomóc następujące pytania:
  a) Czy chcesz pójść do zakonu dlatego, że polubiłaś pewne osoby w tej wspólnocie, czy też chcesz naśladować Chrystusa według charyzmatu zakonnego (założyciel, reguła)?
  b) Czy chcesz wstąpić, aby czuć się dobrze (być szczęśliwym), czy też pragniesz przede wszystkim służyć Chrystusowi i potrzebującym?
  c) Czy chcesz być z Jezusem tylko w dobrych i przyjemnych dniach, dopóki masz zdrowie, sukcesy i wszyscy cię lubią, czy jesteś gotowa pójść razem z Jezusem także na Golgotę (samotność, niesprawiedliwość, wewnętrzna pustynia…)?
  d) Czy chcesz wstąpić do zakonu, bo boisz się małżeństwa i świata, czy też dlatego, że wiesz, że świat potrzebuje bardziej Chrystusa i twojego przykładu wiary niż twojej rodziny i pracy zawodowej?
  e) Czy chcesz wstąpić do klasztoru, bo lubisz spokojne życie, czy też jesteś gotowa żyć bez własnych pieniędzy, bez pociechy najbliższych i własnej wolnej decyzji w codziennych sprawach?
  f) Czy masz stałego spowiednika, kierownika duchowego lub przyjaciela doświadczonego w sprawach zakonnych, który zna ciebie i może potwierdzić twoje pragnienie powołania?
  g) Czy jesteś gotowa walczyć o twoje powołanie i dla niego przeżywać wiele kłopotów, a nawet prześladowań ze strony ludzi, którzy chociaż chcą dla ciebie dobrze, to jednak nie ro-zumieją, o co właściwie chodzi w powołaniu?
  h) Czy zdajesz sobie sprawę, że można mówić o powołaniu do konkretnej wspólnoty zakonnej dopiero wtedy, gdy jej odpowiedzialni przyjmą cię i definitywnie potwierdzą twój wybór? 



A co na to rodzice



1. Dlaczego “dobrzy katolicy” reagują często bez wiary na tak ważne sprawy jak powołanie ich dzieci?
Co to znaczy być “dobrym katolikiem”? Kto żyje według Pisma Świętego, w jedności z Ojcem świętym, swoim biskupem i całym Kościołem... – ten jest właściwym chrześcijaninem – katolikiem. U wielu ludzi – niestety – nawet regularne chodzenie do kościoła nie oznacza automatycznie, że żyją dla Pana Boga i noszą w sercu sprawy Królestwa Bożego. Myślą, że są dobrymi katolikami, bo wypełniają pewne tradycyjne obowiązki modlitewne. Przy tym jednak pierwszeństwo mają interesy rodziny lub osobiste ambicje. Można zrozumieć, że dla zdrowej kobiety-matki ważna jest też myśl o wnukach, ale człowiek naprawdę żyjący wiarą jest gotowy stracić osobiste pragnienia, jeżeli wymaga tego dobro Kościoła i społeczeństwa.

2. Jak wytłumaczyć mamie, że córka może mieć inny charyzmat niż małżeństwo?
Niech w tym pomoże pewna przypowieść: Żyła kiedyś szczęśliwa kwoka, która wysiadywała dziesięć jajek. Z jednym z nich miała trochę kłopotów, bo było większe od pozostałych dziewięciu. Jednak kochająca mama nie poddawała się. Siedziała po prostu kilka dni dłużej i pozwoliła też tej dziesiątej córce przyjść na świat. Nie wiedziała, że to kłopotliwe dziecko nie było z jej własnego jajka – gospodarz włożył do jej gniazda jedno kacze jajo. Kwoka kochała wszystkie swoje pisklęta, a to jedno, które było trochę inne i sprawiało jej więcej trudności, miała może nawet głębiej w sercu. Pewnego dnia dumna mama poszła z całą gromadą na spacer. Gdy przybliżyli się do jeziorka, kwoka wytłumaczyła dzieciom, że trzeba uważać na wodę, aby się nie utopić. Jednak największa córeczka nie słuchała. Coś w głębi serca ciągnęło ją do wody. Mama odradzała, mama zabraniała, mama krzyczała, mama lamentowała… – nic nie pomogło! Córeczka po-szła za głosem własnego serca. Rzuciła się w fale i szczęśliwie popłynęła, pozdrawiając z daleka płaczącą mamę i rodzeństwo. Przecież była kaczką i umiała pływać... Czy troska matki o córkę, która ma charyzmat i powołanie do życia zakonnego, nie jest czymś bardzo podobnym?

3. Czy nie byłoby lepiej, gdyby młoda dziewczyna po maturze lub szkole zawodowej najpierw ukończyła studia, a potem dopiero wstąpiła do zakonu?
Ta propozycja nie brzmi źle, ale ma też swoje słabe strony. Jeżeli jakaś dziewczyna po maturze pragnie na serio chodzić ze swoim chłopakiem lub narzeczonym, to trudno jej tego zabronić argumentując: poczekaj do końca studiów – może znajdzie się ktoś lepszy! Od wstąpienia do klasztoru do definitywnych ślubów zakonnych mija z reguły sześć do dziewięciu lat. To znacznie więcej czasu niż inwestują koleżanki, aby się zdecydować na zamążpójście. Ten czas powinien wystarczyć, aby się na dobre zdecydować. Oprócz tego młody człowiek w wieku około dwudziestu lat dostosowuje się do nowych warunków życia, do formacji i do ludzi o wiele łatwiej niż po studiach. Najlepiej wyjść za mąż lub wstąpić do zakonu wtedy, gdy serce jest najbardziej zapalone. Trzeba być zakochanym nie tylko, aby zdecydować się na dar i zadanie, na radość i trudności małżeństwa i rodziny. Wejście w życie zakonne też wymaga pewnego duchowego “zakochania się”. Jeżeli czeka się za długo, można stracić nie tylko chłopaka, ale też powołanie zakonne. Są też takie wyjątki, że ktoś czeka wiele lat w narzeczeństwie, a jednak uda mu się założyć dobrą rodzinę. Ale ten wyjątek potwierdza regułę, która jest inna. Także powołanie zakonne może czasami przetrwać do końca studiów, ale jest to bardzo ryzykowne. Czy rodzice nie wymagają nieraz najpierw studiów przed wstąpieniem do klasztoru, bo mają cichą nadzieję, że może wtedy córce przejdzie ten zapał i ochota na klasztor...? Owszem, jeżeli się odkrywa powołanie do zakonu w trakcie studiów, to zazwyczaj jest wskazane skończyć studia przed wstąpieniem. Jeżeli jednak ktoś przed rozpoczęciem studiów już wie o swoim powołaniu, to nie powinien zaczynać, ale najpierw wstąpić do zakonu. Jeśli ktoś ma powołanie do rodziny, to zdrowy rozwój rodziny też powinien mieć pierwszeństwo przed studiami. Dłuższe odkładanie terminu ślubu lub urodzenia dzieci może być bardzo szkodliwe dla małżeństwa i rodziny. Podobnie też dłuższe odwlekanie terminu wstąpienia do zakonu może być szkodliwe dla właściwego rozwoju powołania lub charyzmatu. Oprócz tego można pytać: po co inwestować w pięć lat studiów specjalistycznych, jeżeli potem zajęcia i potrzeby w zakonie będą całkiem inne? Po co takie marnotrawstwo w najlepszym pod względem formacji okresie życia człowieka?!

4. Czy czwarte przykazanie nie wymaga tego, żeby któreś z dzieci zostało w domu, aby być pociechą i pomocą dla rodziców na starość?
Może się zdarzyć, że sytuacja zdrowotna lub ekonomiczna rodziców w podeszłym wieku wymaga szczególnej troski i też obecności ich dorosłych dzieci. W przeszłości, gdy nie istniały jeszcze emerytury, renty, domy starców, hospicja..., obowiązek pomocy ze strony dzieci był jeszcze bardziej wyraźny. Jednak dzisiaj wdzięczność i szacunek wobec rodziców chyba naj-lepiej wyraża się przez to, że ma się dla nich czas na odwiedziny i inne kontakty... Trzeba przy tym brać pod uwagę, że obowiązki wobec rodziców są nie tylko sprawą najmłodszych dzieci albo tych, którzy odkrywają powołanie do życia zakonnego. Zdarza się, że rodzice świadomie wywierają presję psychiczną i duchową szczególnie na kandydatów do zakonu przez swój stan zdrowia itp. Jeżeli jednak córka zrezygnuje z zakonu, a rok później wyjdzie za mąż i chce zamieszkać u rodziców męża, daleko od własnych rodziców, to wszystko jest dla tych rodziców w porządku! Na pewno trzeba się zawsze troszczyć o rodziców i często właśnie dzieci będące w zakonie, odwiedzając naturalną rodzinę tylko od czasu do czasu, pomagają najwięcej przez modlitwę i duchowe ofiary. Nie wolno jednak nadużywać czwartego przykazania, aby przeszkadzać dzieciom w rozwoju ich własnego życia i powołania. Każde dziecko jest “darem pożyczonym”, który trzeba oddać po osiemnastu lub dwudziestu kilku latach. Nie można wychowywać sobie dziecka dla własnych potrzeb, planów, interesów lub zachcianek. Każdy człowiek ma prawo, aby się zrealizować według własnego powołania i wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz