Popularne posty

sobota, 10 września 2011

Powołani do szczęścia. o. Józef Augustyn


     Pierwszym powołaniem człowieka, które jest punktem wyjścia dla wszystkich rodzajów powołań, jest powołanie do szczęścia. Pan Bóg pragnie, abyśmy przeżyli nasze życie w szczęściu, wewnętrznej wolności i miłości.

     Powołanie do szczęścia otrzymujemy w darze wbrew temu, że nasze ziemskie życie jest często naznaczone udręką, bólem, poniżeniem.

     Bóg nie ma jednak upodobania w cierpieniu człowieka, ale w jego szczęśliwości i chwale. Chwała Syna Bożego jaśniejąca na Jego zmartwychwstałym obliczu, jest obietnicą tego, czym Ojciec niebieski pragnie obdarzyć każdego z nas. Nie można więc mówić o powołaniu do cierpienia, ale jedynie o powołaniu do chwały i szczęścia. Cierpienie i krzyż jest doświadczeniem przejściowym, miejscem oczyszczenia naszego ostatecznego powołania, którym jest wieczne szczęście. W wieczności Bóg otrze z naszych oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły (Ap 21,4).

POWOŁANIE DO MIŁOŚCI

     Szczęście i dobro człowieka realizuje się przede wszystkim poprzez doświadczenie miłości, rozumianej w najgłębszym znaczeniu. Jezusowe przykazanie miłości: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12, 30-31) - jest więc fundamentem każdego ludzkiego powołania. Tam, gdzie nie ma miłości, nie ma prawdziwego powołania.

     Powszechne powołanie do miłości Boga i człowieka posiada swoje wielorakie wcielenia w życiu poszczególnych osób (małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne, "samotność z wyboru"). Wierność miłości Boga jest jednak zawsze zasadniczym źródłem wierności w każdym rodzaju powołania. Doświadczenie pokazuje, iż niewierność w miłości Boga prowadzi w konsekwencji do niewierności w ludzkiej miłości i przyjaźni. Człowiek, który zdradza Boga czyni siebie niezdolnym do jakiejkolwiek miłości.

DWA ZASADNICZE RODZAJE POWOŁANIA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO

     "Małżeństwo i celibat są dwoma stanami życia autentycznie chrześcijańskiego. Obydwa są sposobami specjalnej realizacji powołania chrześcijańskiego" (Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, Wskazania wychowawcze dla formacji do celibatu kapłańskiego). Pierwszym naturalnym powołaniem każdego człowieka jest jednak powołanie do małżeństwa. Zostało ono wpisane w człowieka w chwili stworzenia: Po czym Bóg im (Adamowi i Ewie) błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (Rdz 1, 28).

     Rezygnacja z powołania do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej może być "usprawiedliwiona" jedynie wyborem większej i bardziej powszechnej miłości.

     O ile bowiem miłość małżeńska i rodzicielska z konieczności zawęża się do małej wspólnoty rodzinnej, o tyle powołanie zakonne i kapłańskie, jak też powołanie do życia w samotności z wyboru, zawiera w sobie zaproszenie do głębszej miłości Boga i bardziej powszechnej miłości bliźniego.

POSTAWA ODPOWIEDZIALNOŚCI

     Wcielenie w życie powołania do miłości wymaga postawy odpowiedzialności. "Nasze" życie nie należy tak naprawdę do nas. Jest nam powierzone przez Stwórcę jako dar, z którego będziemy rozliczani. Czego Pan Bóg pragnie od nas? Jakie są Jego zamiary wobec naszego życia? Do czego On sam nas zaprasza? Oto pytania, jakie stają przed każdym z nas.

     W średniowiecznych bazylikach (np. w Torcello w Wenecjii) nad drzwiami frontowymi umieszczano często scenę Sądu Ostatecznego, która miała przypominać wierzącym wychodzącym ze świątyni, iż za swoje życie będą odpowiadać przed Panem życia. To właśnie postawa odpowiedzialności daje nam odwagę i siłę do podjęcia wysiłku rozeznania powołania, pokonywania przeszkód, jakie napotykamy na tej drodze oraz przyjęcia wszystkich konsekwencji z nim związanych.

POWOŁANIE JEST PRZEDMIOTEM WIARY

     Zarówno powszechne powołanie do miłości Boga i człowieka, jak też wcielone w konkret naszego życia powołanie do małżeństwa czy też celibatu (w różnych jego przejawach) objawia się poprzez głębokie osobiste pragnienie, które wzbudza w nas sam Bóg. Stąd też istotnym warunkiem doświadczenia powołania jest wiara człowieka w działanie Boga w jego duszy.

     Pewność powołania jest zawsze pewnością wian. a nie pewnością psychologiczną czy też intelektualną, które można uzasadnić w ludzki sposób. Aby jednak powołanie nie było miejscem osobistych iluzji, musi być ono poddane pod rozeznanie wspólnoty Kościoła. Autentyzm powołania odczutywany bywa w dialogu powołanego ze wspólnotą Kościoła. Wszystko, co odnosi się do powołania, dokonuje się w klimacie wzajemnego zaufania pomiędzy powołanym a wspólnotą Kościoła.

WOLNOŚĆ WEWNĘTRZNA

     Powołanie nie jest "predestynacją" (nieodwracalnym losem - przyp. red.), ale wolnym wyborem człowieka, przed którym stawia go sam Pan Bóg. Nie jesteśmy bowiem zaprogramowanymi przez Boga automatami, ale istotami obdarzonymi wolnością woli. To właśnie na niej oparte jest zaproszenie do poszukiwania, pod okiem Boga i wspólnie z Nim tego, czym winno być wypełnione nasze życie.

     Współistnienie wolności człowieka z całkowicie wolnym wyborem Boga pozostanie dla nas tajemnicą. Rozeznanie, wybór i realizacja powołania domaga się od nas usilnego dążenia do życia wewnętrzną wolnością, której najwyższym wzorem jest wolność Jezusa. Powierzenie się Syna swojemu Ojcu z całkowitym zaufaniem i oddaniem pozostanie dla nas zawsze niedościgłym wzorem wewnętrznej wolności. Różnorakie formy zniewolenia wewnętrznego: lęk przed innymi, niewiara we własne siły, niezdrowe ambicje, egoistyczne szukanie siebie, to zasadnicze przeszkody w realizacji powołania, które winny być przekroczone.

BUDOWANIE RELACJI

     Powołanie, które rodzi się we wspólnocie Kościoła i rozeznawanie jest poprzez nią, winno służyć wspólnocie. Stąd realizacja powołania wymaga budowania głębokich relacji z bliźnimi. Dotyczy to zarówno powołania do małżeństwa, jak i do celibatu. Powołanie do życia kapłańskiego, zakonnego czy też do samotności z wyboru nie tylko więc nie zwalnia z wysiłku budowania więzi, ale - wręcz odwrotnie - domaga się więzi głębszych i bardziej powszechnych, opartych na bezinteresownych motywach. Opóźnianie wyboru powołania przez wielu młodych ludzi posiada dzisiaj niewątpliwie swoje źródło w postawie zamknięcia i w lęku przed ludźmi.

POSTAWA TWÓRCZOŚCI

     Rozeznanie, wybór i realizacja powołania wymaga od nas postawy głębokiego zaangażowania i twórczości. Zaangażowanie i twórczość wyraża się w odkrywaniu zarówno naszych najgłębszych ludzkich pragnień, oczekiwań, zdolności i predyspozycji, jak też potrzeb wspólnoty i świata, pośród którego żyjemy.

     Niewątpliwie jedną z wielkich przeszkód w wyborze i realizacji powołania jest dziś postawa bierności, wyrażająca się w konsumpcyjnym stylu życia zaprogramowanym przez pewne cywilizacyjne trendy.

     Postawa zaangażowania i twórczości konieczna jest przede wszystkim w chwilach osobistych wątpliwości i trudności wewnętrznych, np. chwilowych upadków i słabości oraz różnorakich trudności zewnętrznych. Zdolność do pokonywania trudności wewnętrznych jak i zewnętrznych jest ważną próbą autentyczności powołania oraz jego rozeznania i wcielania w życie. Wewnętrzne zmaganie towarzyszące powołaniu jest tą ceną, którą trzeba nam płacić za jego autentyczność.

POKONYWANIE WŁASNYCH OGRANICZEŃ

     Przyjmujemy i wcielamy w życie powołanie jako ludzie pełni słabości i ograniczeń. Realizacja powołania nie wymaga od nas nieomylności czy też jakieś anielskiej niewinności, ale przede wszystkim postawy nawrócenia i skruchy, dzięki której bylibyśmy zdolni uznać i wyznać nasze ludzkie słabości i grzech). Stąd też jednym z najważniejszych warunków rozeznania i wyboru powołania jest szczere korzystanie z sakramentu pojednania oraz z kierownictwa duchowego. Nasze słabości i ograniczenia możemy pokonywać tylko poprzez postawę otwartości i prawdy.

     Nieszczerość wobec swojego sumienia, zakłamanie wewnętrzne, paktowanie z grzechem, egoistyczne szukanie siebie, wykorzystywanie bliźniego, brak wiary -to często zasadnicze przyczyny niewłaściwych wyborów powołaniowych. Kiedy człowiek czuje się nieszczęśliwy na drodze swojego powołania, wówczas winien robić sobie rachunek sumienia ze sposobu, w jaki dokonał wyboru swojej drogi życia. Naprawienie błędów na drodze rozeznania i wyboru powołania domaga się przede wszystkim postawy skruchy i szczerego nawrócenia.

RZECZYWISTOŚĆ DYNAMICZNA

     Tak powołania do małżeństwa, jak i do celibatu (we wszystkich jego przejawach), nie można rozumieć jako raz na zawsze ustalonej decyzji Boga odnoszącej się do całego życia ludzkiego (od chwili narodzin aż do śmierci), ale jako rzeczywistość dialogiczną i dynamiczną wpisaną w bardzo nieraz niestałe i kruche ludzkie życie. Mówiąc o powołaniu należy z naciskiem podkreślać, iż to nie tylko człowiek szuka Boga i Jego woli, ale także On sam szuka człowieka i jego szczęścia. Właśnie dlatego powołanie A rozumieniu chrześcijańskim pozbawionę jest fatalizmu i tragizmu ludzkiego losu, jaki obecny jest w mitach i wierzeniach Greków. Prawdziwym źródłem ludzkiego cierpienia jest nie tyle zmiana wyboru powołania, ile raczej zakłamanie wewnętrzne, które sprawia, że człowiek sam czyni swoje życie jednym wielkim pasmem nieszczęść.

     Kiedy człowiek nie nadąża za Bogiem w szukaniu swojego powołania, wówczas Bóg podąża za człowiekiem. Trzeba nam głęboko wierzyć, że Bóg, który kocha każdego człowieka i troszczy się o niego, nie zostawia go nigdy bez powołania. Kiedy bowiem człowiek z powodu własnej słabości, ułomności czy nawet nieuczciwości sprzeciwia się jednemu powołaniu, On w swojej nieskończonej hojności ofiaruje mu inne, dostosowane do jego sytuacji. Stąd też katastroficzne wizje, że człowieka, który raz porzucił swoje powołanie, musi spotkać tragiczny los (na wzór greckich postaci) jest niezgodne z Ewangelią. Ponowny wybór powołania może być jednak podejmowany jedynie w ramach wierności Kościołowi i jego pasterzom

Co to jest powołanie? Św. Gianna Beretta Molla

 
"Wszystkie rzeczy mają swój szczególny cel. Wszystkie rzeczy są posłuszne jednemu prawu. Wszystko rozwija się ku z góry ustalonemu celowi. Także dla każdego z nas Bóg wytyczył drogę, powołanie i podarował oprócz życia fizycznego, życie łaski. Przychodzi dzień kiedy zauważamy, że wokół nas są inne stworzenia i gdy zauważamy to poza sobą, nowe stworzenie rozwija się w nas. Jest święty i tragiczny moment przejścia z dzieciństwa do młodości. Stawiamy przed sobą problem naszej przyszłości. Nie mamy go rozwiązywać w wieku 15 lat, ale jest dobrze ukierunkować całe życie ku tej drodze, na którą Bóg nas wzywa. Od podążania za naszym powołaniem zależy nasze szczęście na ziemi i w wieczności".

     "Co to jest powołanie? Jest darem Bożym, czyli pochodzi od Boga. Jeśli jest darem Bożym to powinniśmy się troszczyć, by rozpoznać wolę Bożą. Musimy wkroczyć na tę drogę: jeśli Bóg chce, nigdy nie wyważając drzwi, kiedy Bóg zechce, jak Bóg zechce".

     "Każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złożył w nas instynkt życia. Kapłan jest ojcem, siostry zakonne są matkami, matkami dusz. Biada tym młodym ludziom, którzy nie przyjmują powołania do rodzicielstwa. Każdy musi przygotować się do własnego powołania: przygotować się aby być dawcą życia przez poświęcenie jakiego wymaga formacja intelektualna; wiedzieć, czym jest małżeństwo "sacramentum magnum"; poznać inne drogi; kształtować i poznawać własny charakter"

     "Wszystkie drogi Pana są piękne, byle tylko prowadziły do takiego celu: zbawić naszą duszę i doprowadzić wiele innych dusz do nieba, aby oddać chwałę Bogu".

piątek, 9 września 2011

Młodzi pytają…


1. Co to jest powołanie? Jak można od razu zauważyć, słowo powołanie ma coś wspólnego z wołaniem. Zazwyczaj mówi się o powołaniu, jeżeli tym, kto woła, jest Bóg, który daje człowiekowi zadanie do spełnienia na całe życie. Pragnie On zrealizować swoje plany względem ludzi z pomocą poszczególnych wybranych osób, jak np. Abraham, Mojżesz, prorocy, apostołowie itd. Bóg powołał ich i przygotował do wypełnienia szczególnej misji w służbie ratowania ludzkości.
2. Czy każdy człowiek musi zaakceptować takie trudne zadanie również wtedy, gdy tego nie chce? Czy powołanie nie ogranicza wolności człowieka?
Dla człowieka wierzącego w dobroć i miłość Boga powołanie jest największym darem. Im lepiej spełnia on swoją rolę, tym bardziej czuje się wolny, ponieważ to powołanie daje mu szczególna okazję, aby odpowiadać na miłość Boga miłością. Człowiek, który zamyka się wo-bec zaproszenia i zadania Boga, traci wielką szansę w swoim życiu.

3. Czy to grzech, jeżeli ktoś odrzuca swoje powołanie lub cofa się, chociaż czuje w sercu, że powinien przyjąć je i rozwijać do końca?
Można na to pytanie odpowiedzieć pytaniem: czy jest grzechem, jeżeli ktoś odmawia czegoś Panu Bogu? Fakt, że Pan Bóg dopuszcza to, że jesteśmy nieufni, nieśmiali, niewierni – nie znaczy, że nasze słabości i zaniedbania nie są dla Niego ważne i bolesne. Każde zamykanie się na Miłość Boga jest w pewnym sensie grzechem. Kiedy bogaty młodzieniec odrzucił zaproszenie do powołania ucznia, również Jezus był smutny, gdy ten odchodził (por. Łk 18, 18-23).

4. Jak przezwyciężyć lęk wobec powołania?
Do pewnego stopnia trzeba się bać, gdy uświadamiamy sobie naszą nędzę w obliczu Boga, który chce z nami współpracować. Pewność siebie może być zgubna dla powołania! Owszem, nadmierny lęk także nie pomaga. Można i trzeba go przezwyciężyć przez wiarę, nadzieję i miłość do Boga i ludzi potrzebujących tej służby. Ważne jest szukanie doświadczo-nego doradcy, szczególnie w fazie rozeznania powołania.

5. Czy każdy człowiek już przez chrzest nie otrzymuje powołania na ucznia Chrystusa? Dlaczego wyróżnia się jeszcze dodatkowo poszczególne powołania wewnątrz Kościoła?
Rzeczywiście, sakrament chrztu świętego daje podstawowe powołanie chrześcijanina, który jest w pewnym sensie odłączany od reszty ludzkości, by jako uczeń Chrystusa jednak służyć wszystkim. Ta misja polega przede wszystkim na dawaniu świadectwa życia według Ewangelii. O ile to możliwe, chrześcijanin zaprasza także słowem do udziału w jedności Kościoła. Do tego budowania Królestwa Bożego jest powołany każdy ochrzczony. W służbie wewnątrz Kościoła (kierownictwo, liturgia, nauczanie, modlitwa, dzieła charytatywne itd.) rozróżniamy jeszcze dodatkowe, specyficzne powołania, które pogłębiają i rozwijają podstawowe powołanie chrztu świętego.

6. Czy małżeństwo także można nazwać powołaniem?
Również przez małżeństwo rozwija się powołanie chrztu świętego, a więc chodzi o pogłębienie podstawowego powołania chrześcijanina. Zadanie małżeństwa jest jednak ogólne, że nie powinniśmy go nazywać powołaniem w takim specyficznym sensie, jak kapłaństwo, życie zakonne czy misyjne.

7. Jakie są znaki specyficznego powołania?
Nie wystarczy, ze ktoś ma chęć albo pragnienie serca, aby służyć jako kapłan, wstąpić do zakonu lub poświęcić się misji. Każda służba ma swoje wymagania co do zdrowia fizycznego i psychicznego, inteligencji, charakteru, duchowości itd. Kompetentni specjaliści musza zdecydować, czy ktoś posiada odpowiednie zdolności. To jednak jeszcze nie wystarczy. Do gotowości i zdolności kandydata musi jeszcze dojść zgoda odpowiedniego przełożonego Kościoła. Nikt nie ma prawa wymusić powołania, podobnie jak nikt nie ma prawa zmusić narzeczonego do małżeństwa. Dopiero gdy kandydat i kompetentny przełożony się zgadzają, można mówić w pełnym sensie o powołaniu.
Aby rozeznać powołanie, jest potrzebna właściwa motywacja. W sprawdzeniu tej motywacji mogą pomóc następujące pytania:
  a) Czy chcesz pójść do zakonu dlatego, że polubiłaś pewne osoby w tej wspólnocie, czy też chcesz naśladować Chrystusa według charyzmatu zakonnego (założyciel, reguła)?
  b) Czy chcesz wstąpić, aby czuć się dobrze (być szczęśliwym), czy też pragniesz przede wszystkim służyć Chrystusowi i potrzebującym?
  c) Czy chcesz być z Jezusem tylko w dobrych i przyjemnych dniach, dopóki masz zdrowie, sukcesy i wszyscy cię lubią, czy jesteś gotowa pójść razem z Jezusem także na Golgotę (samotność, niesprawiedliwość, wewnętrzna pustynia…)?
  d) Czy chcesz wstąpić do zakonu, bo boisz się małżeństwa i świata, czy też dlatego, że wiesz, że świat potrzebuje bardziej Chrystusa i twojego przykładu wiary niż twojej rodziny i pracy zawodowej?
  e) Czy chcesz wstąpić do klasztoru, bo lubisz spokojne życie, czy też jesteś gotowa żyć bez własnych pieniędzy, bez pociechy najbliższych i własnej wolnej decyzji w codziennych sprawach?
  f) Czy masz stałego spowiednika, kierownika duchowego lub przyjaciela doświadczonego w sprawach zakonnych, który zna ciebie i może potwierdzić twoje pragnienie powołania?
  g) Czy jesteś gotowa walczyć o twoje powołanie i dla niego przeżywać wiele kłopotów, a nawet prześladowań ze strony ludzi, którzy chociaż chcą dla ciebie dobrze, to jednak nie ro-zumieją, o co właściwie chodzi w powołaniu?
  h) Czy zdajesz sobie sprawę, że można mówić o powołaniu do konkretnej wspólnoty zakonnej dopiero wtedy, gdy jej odpowiedzialni przyjmą cię i definitywnie potwierdzą twój wybór? 



A co na to rodzice



1. Dlaczego “dobrzy katolicy” reagują często bez wiary na tak ważne sprawy jak powołanie ich dzieci?
Co to znaczy być “dobrym katolikiem”? Kto żyje według Pisma Świętego, w jedności z Ojcem świętym, swoim biskupem i całym Kościołem... – ten jest właściwym chrześcijaninem – katolikiem. U wielu ludzi – niestety – nawet regularne chodzenie do kościoła nie oznacza automatycznie, że żyją dla Pana Boga i noszą w sercu sprawy Królestwa Bożego. Myślą, że są dobrymi katolikami, bo wypełniają pewne tradycyjne obowiązki modlitewne. Przy tym jednak pierwszeństwo mają interesy rodziny lub osobiste ambicje. Można zrozumieć, że dla zdrowej kobiety-matki ważna jest też myśl o wnukach, ale człowiek naprawdę żyjący wiarą jest gotowy stracić osobiste pragnienia, jeżeli wymaga tego dobro Kościoła i społeczeństwa.

2. Jak wytłumaczyć mamie, że córka może mieć inny charyzmat niż małżeństwo?
Niech w tym pomoże pewna przypowieść: Żyła kiedyś szczęśliwa kwoka, która wysiadywała dziesięć jajek. Z jednym z nich miała trochę kłopotów, bo było większe od pozostałych dziewięciu. Jednak kochająca mama nie poddawała się. Siedziała po prostu kilka dni dłużej i pozwoliła też tej dziesiątej córce przyjść na świat. Nie wiedziała, że to kłopotliwe dziecko nie było z jej własnego jajka – gospodarz włożył do jej gniazda jedno kacze jajo. Kwoka kochała wszystkie swoje pisklęta, a to jedno, które było trochę inne i sprawiało jej więcej trudności, miała może nawet głębiej w sercu. Pewnego dnia dumna mama poszła z całą gromadą na spacer. Gdy przybliżyli się do jeziorka, kwoka wytłumaczyła dzieciom, że trzeba uważać na wodę, aby się nie utopić. Jednak największa córeczka nie słuchała. Coś w głębi serca ciągnęło ją do wody. Mama odradzała, mama zabraniała, mama krzyczała, mama lamentowała… – nic nie pomogło! Córeczka po-szła za głosem własnego serca. Rzuciła się w fale i szczęśliwie popłynęła, pozdrawiając z daleka płaczącą mamę i rodzeństwo. Przecież była kaczką i umiała pływać... Czy troska matki o córkę, która ma charyzmat i powołanie do życia zakonnego, nie jest czymś bardzo podobnym?

3. Czy nie byłoby lepiej, gdyby młoda dziewczyna po maturze lub szkole zawodowej najpierw ukończyła studia, a potem dopiero wstąpiła do zakonu?
Ta propozycja nie brzmi źle, ale ma też swoje słabe strony. Jeżeli jakaś dziewczyna po maturze pragnie na serio chodzić ze swoim chłopakiem lub narzeczonym, to trudno jej tego zabronić argumentując: poczekaj do końca studiów – może znajdzie się ktoś lepszy! Od wstąpienia do klasztoru do definitywnych ślubów zakonnych mija z reguły sześć do dziewięciu lat. To znacznie więcej czasu niż inwestują koleżanki, aby się zdecydować na zamążpójście. Ten czas powinien wystarczyć, aby się na dobre zdecydować. Oprócz tego młody człowiek w wieku około dwudziestu lat dostosowuje się do nowych warunków życia, do formacji i do ludzi o wiele łatwiej niż po studiach. Najlepiej wyjść za mąż lub wstąpić do zakonu wtedy, gdy serce jest najbardziej zapalone. Trzeba być zakochanym nie tylko, aby zdecydować się na dar i zadanie, na radość i trudności małżeństwa i rodziny. Wejście w życie zakonne też wymaga pewnego duchowego “zakochania się”. Jeżeli czeka się za długo, można stracić nie tylko chłopaka, ale też powołanie zakonne. Są też takie wyjątki, że ktoś czeka wiele lat w narzeczeństwie, a jednak uda mu się założyć dobrą rodzinę. Ale ten wyjątek potwierdza regułę, która jest inna. Także powołanie zakonne może czasami przetrwać do końca studiów, ale jest to bardzo ryzykowne. Czy rodzice nie wymagają nieraz najpierw studiów przed wstąpieniem do klasztoru, bo mają cichą nadzieję, że może wtedy córce przejdzie ten zapał i ochota na klasztor...? Owszem, jeżeli się odkrywa powołanie do zakonu w trakcie studiów, to zazwyczaj jest wskazane skończyć studia przed wstąpieniem. Jeżeli jednak ktoś przed rozpoczęciem studiów już wie o swoim powołaniu, to nie powinien zaczynać, ale najpierw wstąpić do zakonu. Jeśli ktoś ma powołanie do rodziny, to zdrowy rozwój rodziny też powinien mieć pierwszeństwo przed studiami. Dłuższe odkładanie terminu ślubu lub urodzenia dzieci może być bardzo szkodliwe dla małżeństwa i rodziny. Podobnie też dłuższe odwlekanie terminu wstąpienia do zakonu może być szkodliwe dla właściwego rozwoju powołania lub charyzmatu. Oprócz tego można pytać: po co inwestować w pięć lat studiów specjalistycznych, jeżeli potem zajęcia i potrzeby w zakonie będą całkiem inne? Po co takie marnotrawstwo w najlepszym pod względem formacji okresie życia człowieka?!

4. Czy czwarte przykazanie nie wymaga tego, żeby któreś z dzieci zostało w domu, aby być pociechą i pomocą dla rodziców na starość?
Może się zdarzyć, że sytuacja zdrowotna lub ekonomiczna rodziców w podeszłym wieku wymaga szczególnej troski i też obecności ich dorosłych dzieci. W przeszłości, gdy nie istniały jeszcze emerytury, renty, domy starców, hospicja..., obowiązek pomocy ze strony dzieci był jeszcze bardziej wyraźny. Jednak dzisiaj wdzięczność i szacunek wobec rodziców chyba naj-lepiej wyraża się przez to, że ma się dla nich czas na odwiedziny i inne kontakty... Trzeba przy tym brać pod uwagę, że obowiązki wobec rodziców są nie tylko sprawą najmłodszych dzieci albo tych, którzy odkrywają powołanie do życia zakonnego. Zdarza się, że rodzice świadomie wywierają presję psychiczną i duchową szczególnie na kandydatów do zakonu przez swój stan zdrowia itp. Jeżeli jednak córka zrezygnuje z zakonu, a rok później wyjdzie za mąż i chce zamieszkać u rodziców męża, daleko od własnych rodziców, to wszystko jest dla tych rodziców w porządku! Na pewno trzeba się zawsze troszczyć o rodziców i często właśnie dzieci będące w zakonie, odwiedzając naturalną rodzinę tylko od czasu do czasu, pomagają najwięcej przez modlitwę i duchowe ofiary. Nie wolno jednak nadużywać czwartego przykazania, aby przeszkadzać dzieciom w rozwoju ich własnego życia i powołania. Każde dziecko jest “darem pożyczonym”, który trzeba oddać po osiemnastu lub dwudziestu kilku latach. Nie można wychowywać sobie dziecka dla własnych potrzeb, planów, interesów lub zachcianek. Każdy człowiek ma prawo, aby się zrealizować według własnego powołania i wyboru.

Powołanie do samotności



     Bóg działa i zbawia we wspólnocie i przez wspólnotę. Kościołowi powierzył sakramentalne źródła łask i troskę o wierność w przekazywaniu prawdy Ewangelii w posłudze Słowa Objawienia. Na drodze ku dojrzałości chrześcijańskiej niezbędne więc jest trwanie we wspólnocie Kościoła - Matki, by w nim się karmić i wzrastać.      Sobór Święty zwraca się w pierwszym rzędzie do wiernych katolików. Uczy zaś, opierając się na Piśmie świętym i tradycji, że ten Pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. (...) Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać (KK 14).
     Osoba ludzka potrzebuje życia społecznego. Nie jest ono dla niej czymś dodanym, lecz jest wymogiem jej natury. Przez wymianę z innymi, wzajemną służbę i dialog z braćmi człowiek rozwija wszystkie swoje możliwości; w ten sposób odpowiada na swoje powołanie (KKK 1879).

Szczególne powołanie do samotności
     Teraz dopiero, z perspektywy bycia w Kościele, możemy przypatrzeć się powołaniu do samotności.
     Są tacy, którzy w swoim życiu odkrywają szczególne powołanie do życia kontemplacyjnego i decydują się na życie w samotności.
     Instytuty poświęcone całkowicie kontemplacji, tak że ich członkowie" w odosobnieniu i milczeniu, w ustawicznej modlitwie i gorliwej pokucie zajmują się jedynie Bogiem, zachowują zawsze, choćby nagliła konieczność czynnego apostolstwa, wyborną cząstkę w Mistycznym Ciele Chrystusa, w którym „wszystkie członki nie spełniają tej samej czynności" (Rz 12, 4). Bogu bowiem składają doskonałą ofiarę chwały, a Ludowi Bożemu dodają blasku przez obfite owoce świętości, zagrzewają go przykładem i przyczyniają się do jego wzrostu dzięki tajemniczej płodności apostolskiej. Tak więc są ozdobą Kościoła i zdrojem łask niebieskich (DZ 7).
     Jeszcze radykalniejszym przykładem takiego powołania może być życie pustelnicze, gdy przez surowe odsunięcie się od świata, milczenie, samotność, gorliwą modlitwę i pokutę poświęcają swoje życie na chwałę Boga i zbawienie świata (KPK, kan. 603, §1). Ukazują oni każdemu wewnętrzny aspekt tajemnicy Kościoła, którym jest osobowa bliskość z Chrystusem. Ukryte przed światem życie pustelnika jest milczącym przepowiadaniem Chrystusa, któremu oddał swoje życie, ponieważ jest On dla niego wszystkim. Na tym polega to szczególne powołanie, by na pustyni, właśnie w walce wewnętrznej, znaleźć chwałę Ukrzyżowanego (KKK 921).
     Dla niektórych osób przyczyną życia w samotności może również się stać pragnienie służby bliźnim, choć nie przybiera ono formy konsekrowanej:
     Niektórzy nie zawierają małżeństwa, aby móc zaopiekować się swoimi rodzicami lub rodzeństwem, by poświęcić się bardziej wykonywaniu jakiegoś zawodu lub też z innych szlachetnych pobudek. Mogą oni bardzo przyczynić się do wzrostu dobra rodziny ludzkiej (KKK 2231).

Każdy człowiek jest powołany do samotności
     Czy rzeczywiście każdy człowiek jest powołany do samotności? Oczywiście nie w takiej mierze I nie tak intensywnie jak w wymienionych wyżej szczególnych przypadkach. Jednak w osobistym spotkaniu z Bogiem zawsze jest jakiś element samotności. Znajdujemy tego przykład w Piśmie świętym. Samotne rozmowy Mojżesza, Eliasza, innych proroków na pustyni lub w górach z objawiającym swoją wolę Bogiem; modlitewna cisza i skupienie, rozważanie tajemnic planów Bożych; w końcu samotne modlitwy Jezusa ukazuja potrzebę indywidualnego (samotnego) kontaktu z Ojcem. Charakterystyczny jest tu obraz pustyni jako symbolu wyciszenia umysłu i serca, by człowiek mógł usłyszeć głos przemawiającego Boga. Taki jest główny sens wszelkich dni skupienia, dni pustyni, Namiotu Spotkania, cichej adoracji. Samotność bez Boga to przedsmak piekła, samotność przeżywana z Bogiem jest owocująca, jest przygotowaniem pogłębienia relacji z ludźmi; może być czasem autokrytyki ku nawróceniu i przemianie. Może być czasem nabierania dystansu do ludzi i rzeczy, by więcej miejsca uczynić w swoim życiu Panu i Zbawicielowi.
     To w głębi mojego serca, w samotności, podczas intymnego spotkania sam na sam z Bogiem, bez innych ludzi, dokonuje się tajemnica mojego uświęcenia, podejmowanie życiowych decyzji, tych wielkich i tych małych. Bez tych chwil samotności życie stałoby się biegiem ku śmierci, bez refleksji, bez zastanowienia. Wszystko po to, by kiedyś samotnie stanąć przed obliczem Boga, twarzą w twarz z Miłosiernym i Przebaczającym. Dopiero potem zanurzając się w chwale Kościoła chwalebnego, już na wieki nie będąc samotnym...

Powołanie do małżeństwa

Powołanie do małżeństwa jest pierwszym powołaniem każdego człowieka, jest prapowołaniem, z którego tworzą się wszelkie inne rodzaje powołań. Każdy człowiek powołany jest najpierw do małżeństwa. Taki jest odwieczny porządek ustanowiony przez Boga.

1. Problem pojęciowy

Powinno się skończyć z mówieniem o kryzysie rodziny, o wartości rodziny, o duszpasterstwie rodzin, o konieczności pomocy rodzinie. Rodzina jest wspólnotą wtórną, jest owocem małżeństwa. Stwórca od początku powołał do istnienia człowieka w małżeństwie, a dopiero z niego powstała rodzina. Mamy więc do czynienia z kryzysem małżeństwa, z wartością małżeństwa, z koniecznością podjęcia działań zmierzających do podniesienia poziomu rozumienia istoty małżeństwa. Przestawienie akcentów i zamiana pojęć jest konieczne także z tego powodu, że używanie terminu rodzina, tam , gdzie w zdecydowanej większości chodzi o małżeństwo, powoduje zakrywanie istoty, odchodzenie od niej, zapominanie. Jan Paweł II nauczał: „Rodzina jest instytucją, u podstaw której stoi małżeństwo. Nie można w życiu wielkiego społeczeństwa ustawić prawidłowo rodziny, nie ustawiając prawidłowo małżeństwa. Nie znaczy to jednak, że małżeństwo należy traktować tylko i wyłącznie jako środek do celu, którym jest rodzina. Jakkolwiek bowiem małżeństwo naturalną drogą prowadzi do jej zaistnienia i powinno być na nią otwarte, to jednak przez to samo małżeństwo bynajmniej nie zatraca się w rodzinie. Zachowuje ono swą odrębność jako instytucja, której wewnętrzna struktura jest inna, różna od wewnętrznej struktury rodziny”. [1]

2. Uzasadnienie biblijne

„We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg” (Hbr13,4). Owo „we czci”, greckie τίμίος (timios) znaczy: drogocenne, szacowne, drogie, otoczone czcią. Święty Piotr używa tego słowa, kiedy pisze nam o wartości krwi Chrystusa: „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1 P 1, 18-19). Natomiast św. Paweł w znanym tekście zwanym „Mistyką małżeństwa” dodaje: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” ( Ef 5,31-32). Dowiadujemy się z tych tekstów, że sakramentalny związek mężczyzny i kobiety jest tak cenny jak drogocenna krew Chrystusa i tak święty jak Najświętszy Sakrament.

Dlaczego jest tak cenne, dlaczego ma taką wartość? Bo takim stworzył je Bóg: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” ( Rdz 1, 27-28).

W Talmudzie znajdujemy następujący komentarz do tego fragmentu:
· „Osoba nie pozostająca w małżeństwie żyje bez radości, bez błogosławieństwa, bez dobra”
· „Nieżonaty mężczyzna nie jest w pełni człowiekiem”
· „Znalezienie sobie żony jest rzeczą tak ważną, że człowiekowi wolno sprzedać zwój Tory w celu zawarcia małżeństwa”
· „Domem mężczyzny jest jego żona”

3. Wnioski:
1. Człowiek od początku zaistniał nie jako pojedyncza osoba, lecz jako małżeństwo [2].
2. Małżeństwo jest najlepszą płaszczyzną realizacji głównego zadania, jakie staje przed każdym człowiekiem- stawanie się na obraz i podobieństwo Boże.
3. Jest najlepszą płaszczyzną realizacji wszelkich zasad ewangelicznych, szczególnie Przykazania Miłości Boga i bliźniego[3].
4. Nosimy w sobie predestynację, naturalny przymus życia w małżeństwie[4].

W tym miejscu rodzi się pytanie: Co z osobami żyjącymi z celibacie i w samotności? Na tę wątpliwość odpowiedź dał Jezus: „Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje»” (Mt19,10-12). Jest to fragment wymagający szerszego rozwinięcia.

Kwestie poruszone przez Jezusa w rozmowie z faryzeuszami, szczególnie podkreślenie nierozerwalności małżeństwa, jako jedności stworzonej przez Boga, przerosły uczniów[5]. Wzrastając w wielowiekowej tradycji byli przekonani, że we wręczeniu listu rozwodowego nie ma żadnej nieprawidłowości. Kiedy jednak wysłuchali wyjaśnienia Jezusa uświadomili sobie wartość małżeństwa i wielkość własnego powołania. Dlatego wielu uznało, że prościej jest nie wchodzić w związek małżeński. Dopowiedzenie Jezusa okazało się konieczne, chociaż z dwukrotnym zastrzeżeniem, że prawda ta jest bardzo trudna do zrozumienia, a tym bardziej do zrealizowania. Wyrażenia: „Nie wszyscy to pojmują” oraz „Kto może pojąć, niech pojmuje”, stanowią klamrę spinającą zasadniczą treść wyjaśnienia. Musimy to odczytywać, jako podkreślenie, że powołanie do małżeństwa i rezygnacja z niego jest szczególnym sposobem działania łaski Bożej, jest tajemnicą, której odkrywanie musi dokonywać się poprzez bardzo intensywną współpracę ze Stwórcą.

W zasadniczej części wypowiedzi wyróżnić można kilka istotnych szczegółów. Najpierw stwierdzenie: „Bo są niezdatni do małżeństwa”. Zgodnie z tymi słowami, sięgając także do wypowiedzi wcześniejszej: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”, słyszymy przypomnienie, że wszyscy ludzie powołani są do życia w małżeństwie. Człowiek został stworzony nie jako pojedyncza osoba, ale jako małżeństwo (por. Rdz 1, 27-28). Wszyscy są do niego predysponowani, są uzdolnieni, posiadają naturalne możliwości, ale także naturalny przymus do życia w takiej formie. Wymieniając kategorie osób niezdolnych do małżeństwa Jezus wyłącza je poza nawias, oddziela od całości, którą stanowią osoby żyjące w monogamicznych związkach małżeńskich.
„Są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni”.

Jezus dotyka tu bardzo delikatnej kwestii powołanie do służby Bożej w postaci dobrowolnej rezygnacji z małżeństwa. Najpierw podkreśla, że wszyscy w naturalny sposób predysponowani są do życia w związku małżeńskim, ukazując jednocześnie wielką wartość takiej relacji, wynikającej z faktu stworzenia jej od początku. Ale w tym miejscu swojego nauczania podkreśla, że z tej wartości można czasami świadomie zrezygnować. Jest to wyjątkowy rodzaj niezdolności. Jest to złożenie Bogu ofiary z siebie, rezygnacja z części swojej natury na rzecz królestwa niebieskiego. Punktem wyjścia do realizacji takiej formy bezżenności jest świadomy wybór. Najpierw musi nastąpić uzmysłowienie sobie wartości małżeństwa, odczucie naturalności przymusu życia w takim związku, naturalności posiadanych predyspozycji i piękna takiego stanu. Uświadomienie sobie, że jest to najlepszy, najbardziej optymalny grunt rozwoju w człowieku najszlachetniejszych cech. Dopiero w sytuacji, kiedy rozumie się już, jaką wartością jest małżeństwo, może nastąpić świadoma decyzja rezygnacji z tej rzeczywistości i zgodzenie się, aby Bóg wypełnił tę przestrzeń, którą w małżeństwie wypełnia współmałżonek. Bez uświadomienia sobie wartości małżeństwa, nie jest się w stanie podjąć świadomej decyzji o bezżenności dla królestwa niebieskiego. Tu także możemy mówić o niezdolności psychicznej i emocjonalnej do stanu duchownego, spowodowanej okaleczeniem w wyniku nieudanego związku małżeńskiego rodziców celibetariusza. Trzeba mieć tego jasną świadomość: pełna decyzja o rezygnacji z małżeństwa możliwa jest dopiero po uświadomieniu sobie wartości związku mężczyzny i kobiety. Składając Bogu dar trzeba być świadomym tego, co się ofiarowuje. Wówczas taka decyzja ma pełną wartość i jest niezagrożona, albo zagrożona w bardzo małym stopniu. Warto w przypadku kryzysu wartości powołań zapytać o stan świadomości istoty małżeństwa, o warunki wzrastania młodego człowieka, o wartości obrazu związku małżeńskiego przekazanego mu przez rodziców. Jeżeli nie jest z tym najlepiej, warto w trakcie kształcenia osób przygotowujących się do życia w bezżenności podjąć głęboką formację z zakresu przybliżenia wartości i wielkości powołania małżeńskiego, aby były one w pełni świadome z czego rezygnują i jak wielką wartość ma ich ofiara.

[1] Karol Wojtyła, „Miłość i odpowiedzialność”, Lublin 2001r, s.194-195.
[2] „Człowiek stał się ‘obrazem i podobieństwem’ Bożym nie tylko przez swoje człowieczeństwo, lecz także przez komunię osób, którą mężczyzna i kobieta tworzą od samego początku. Człowiek staje się obrazem Bożym nie tyle w momencie samotności, ile w momencie komunii”, Jan Paweł II, katecheza podczas audiencji generalnej, 14.11.1979r., cyt. za: ”Sprawy rodziny”, 76/4/2006r., s.17
[3] „Małżeństwo i rodzina stanowią pierwszą płaszczyznę zaangażowania społecznego katolików świeckich”, Jan Paweł II, Christifideles laici”, p.23.
[4] „Jesteśmy genetycznie zaprogramowani do małżeństwa i rodzicielstwa- twierdzą naukowcy”, Allan C. Carlson, szef Międzynarodowego Komitetu Przygotowawczego Światowego Kongresu Rodzin, „Drogie dzieci”, Ozon, nr 19, (56), maj 2006r.

Jak rozeznać kierunek powołania?


Bł. Jakub Alberione dał prostą i skuteczną wskazówkę, określaną jako "4 # P":

1. Pomyśl

2. Pomódl się

3. Poradź się kogoś

4. Podejmij decyzję

1. P o m y ś l

1. Warunkiem rozeznania powołania do stanu życia jest zdolność odnalezienia siebie w każdym z nich: w małżeństwie, w kapłaństwie (lub w życiu konsekrowanym), w samotności.

Ta sama miłość Boga łączy kobietę i mężczyznę, ta sama wzywa do rezygnacji z tego dla Królestwa Bożego. Ważne jest mieć świadomość, że wspólnym powołaniem wszystkich jest małżeństwo i rodzina - to jakby "punkt wyjścia". Z tego punktu dopiero człowiek może być wybrany łaską Bożą do poświęcenia się wyłącznie sprawom Królestwa, a co za tym idzie - do rezygnacji ze swojego podstawowego powołania do życia w rodzinie naturalnej. Jednak wszędzie tam, gdzie będzie posłany, ma za zadanie tworzyć rodzinę duchową...

Pomyśl:

* Czy wyobrażam sobie siebie w małżeństwie, w kapłaństwie lub życiu konsekrowanym, w samotności? Jeśli nie - dlaczego?

To nie ty wybierasz to, co ci się wydaje atrakcyjniejsze, lub co staje się miejscem ucieczki. To Bóg powołuje kogo chce i do czego chce.
2. Warunkiem rozeznania powołania jest wolność.

Wolność od... lęku przed jakimś stylem życia, lęku przed przyszłością, szukania zabezpieczeń opinii ludzkiej, pokładania nadziei tylko w tym życiu, przywiązania do osób, zaspokojenia swoich ambicji...

Wolność do... miłości, złożenia daru z siebie, służby, słuchania głosu Boga, relacji z Bogiem i ludźmi, rezygnacji ze wszystkiego, co przeszkadza w realizacji powołania...

Pomyśl:

* Czy jestem wolny? Co mnie zniewala?

Stan życia to twoja wolna decyzja. Otwórz się na Ducha Świętego, który działa w sanktuarium twojego sumienia. Duch otwiera człowieka na wolność. Jezus nie mówi: musisz, ale: jeśli chcesz.



3. Warunkiem rozeznania powołania jest znajomość siebie.

ojciec Święty pisze w encyklice Fides et ratio: "Człowiek to ten, który zna siebie". Wiedząc, jaki jestem (wady i zalety), mogę rozwinąć własne powołanie. Moje - konkretnej osoby.

Pomyśl:

* Kim jestem? Do kogo należę? Od odpowiedzi na to pytanie zależy całe moje życie, człowieczeństwo, relacje z ludźmi, decyzje, kierunek drogi, a przede wszystkim zbawienie. Tylko ten jest zdolny do ofiary z życia, kto zna siebie.

* Czy mam silne zdanie? A może pozwalam sobie komuś je narzucać? W czyjej władzy jestem? Dorosłe życie to czas odkrywania, czego ja chcę, a nie co mi inni narzucają.

* Jaki jest mój cel?

Gdy wychodzę z domu, mam jakiś cel, kierunek, nie wychodzę "gdzieś", nawet, gdy idę na spacer przed siebie. Moim celem jest niebo.

* Czy pogodziłem się ze sobą i jestem swoim przyjacielem?

* Czy staję w prawdzie przed sobą i przed ludźmi?

Kształtowanie osobowości opiera się na prawdzie. Jezus jest Prawdą.

* Co znaczy dla mnie "żyć z pasją"?

To być przekonanym do czegoś w pełni i robić wszystko ze świadomością początku i końca, podstawy i celu; kim jestem i dokąd idę.

* Gdzie mam szukać Woli Bożej?

* Komu chcę służyć? Czym chcę służyć?

Moja akceptacja siebie to owoc akceptacji Boga.
Moje cechy ludzkie, obdarowanie i zagmatwanie -
wszystko jest objęte miłością Boga,
wszystko uczestniczy w realizacji powołania, wszystko jest zbawiane.
Nie bój się dojrzewać, nie rozumieć, stawiać pytania.
Ważne, żebyś nie robił nic bezmyślnie, bez zastanowienia, zawsze pytał o sens.
2. P o m ó d l s i ę
1. To Bóg wzbudza powołanie, nie wybiera go sobie człowiek. Dlatego najpierw Jego trzeba słuchać, potem ludzi. Stąd punkt "pomódl się" jest przed punktem "poradź się kogoś". Jeśli Ty nie usłyszysz w sobie głosu Boga, nikt ci nie pomoże.

2. Módl się o rozeznanie powołania dla każdego młodego człowieka. To, że wspierasz modlitwą wszystkich twoich rówieśników uświadomi ci, że nie jesteś sam w tym poszukiwaniu. Pragnienie człowieka przyspiesza działanie Boga.

3. Rozeznanie powołania możliwe jest tylko z pomocą Ducha Świętego. On przychodzi ze swymi darami:

dar mądrości: nie jest wiedzą, jaką daje świat, ale umiejętnością rozwiązywania problemów życiowych; to uznanie własnej niewystarczalności, cierpliwe wsłuchiwanie się i przyjęcie rad, których Bóg udziela na wielorakie sposoby.

dar rozumu: dzięki niemu człowiek sądzi o wszystkim w świetle wiary, potrafi właściwie oceniać wypadki w świecie, dostrzega Wolę Boża w codziennych doświadczeniach.

dar rady: przez niego człowiek w szczególny sposób otwiera się na słuchanie głosu Pana, uzdalnia do podejmowania decyzji, odczytywania i realizowania planów Bożych.

dar umiejętności: to szczególne usposobienie umysłu, które pozwala człowiekowi uchwycić i przeniknąć głęboki sens zawarty w słowach Jezusa i kierować się zasadami wiary w postępowaniu.

dar męstwa: pozwala znosić najtrudniejsze doświadczenia i uzdalnia do odważnego wyznawania wiary; wyraża on przekonanie, że wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

dar pobożności: daje nadprzyrodzone usposobienie, które nakłania człowieka do czynienia dobra; to ufne i radosne zawierzenie Bogu, które budzi w nas pragnienie pełnienia Jego Woli; to przekonanie, że gdy Mistrz jest na pierwszym miejscu, życie może być piękne i pełne.

dar bojaźni Bożej: pozwala człowiekowi odnaleźć właściwą relację do Boga, która nie jest lękiem, lecz pełnym miłości i szacunku oddaniem się dziecka wobec Ojca.

4. Rozważaj Słowo Boże, szczególnie sceny Ewangeliczne przedstawiające powołanie przez Boga konkretnych osób: Maryi, św. Piotra, św. Mateusz, bogatego młodzieńca...

Ojciec Święty powiedział młodym, że człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. To Jezus jest w centrum, nie własne potrzeby ani nawet potrzeby Kościoła. Popatrz na siebie oczami Boga. Słowo Boże jest żywe i ty też w nim żyjesz. Odnajdź w nim siebie i swoją tożsamość.

5. Miej przyjaciół wśród świętych, oni chętnie towarzyszą nam w drodze nie tylko przykładem życia, ale i wstawiennictwem przed Panem.

6. Rozwijaj to, co jest wspólne każdemu powołaniu: uczestnictwo w Eucharystii, dojrzałe relacje z ludźmi, ducha służby...

3. P o r a d ź s i ę k o g o ś

Miej przyjaciół w każdym ze stanów: znajome małżeństwo, kapłana czy osobę konsekrowaną, osobę żyjącą w samotności... To pomoże ci przyjrzeć się każdemu powołaniu, związanym z nimi radościom i problemom, i mieć pełny obraz różnorodności powołań w Kościele. Wtedy łatwiej jest poczuć, do czego skłania Bóg twoje serce.

Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie. Patrz uważnie: Bóg postawi ci na drodze osobę, która będzie ci towarzyszyła w drodze. Może to być kapłan, ale również osoba konsekrowana czy świecka, zawsze jednak żyjąca sprawami Bożymi; będzie dla ciebie wsparciem, ale uszanuje twoją wolność wyboru. Pamiętaj jednak, że ona ci tylko pomaga, do ciebie należy podjęcie ostatecznej decyzji.

4. P o d e j m i j d e c y z j ę
Nie śpiesz się, ale i nie ociągaj. Nie bój się pomylić: podjęcie decyzji zawsze wiąże się z ryzykiem pomyłki, ale na tym polega życie.

Umiejętność zadecydowania o sobie jest dowodem dojrzałości człowieka. Niezależnie od kierunku drogi Bóg zawsze prowadzi człowieka ku Sobie. Św. Paweł mówi: "Łaska Boża i Boże wezwanie są nieodwołalne". Decyzja człowieka wymaga konsekwencji - wierności. Bóg jest wierny. Słuchając Go nie możliwe jest, abyś zbłądził, bo "On prostuje krzywe ścieżki" i wzywa do ciągłego nawracania się.

Bł. Jakub Alberione pisał: "Wystarczy czuwać, pozwolić się prowadzić, starając się w różnych obowiązkach angażować umysł, wolę, serce, siły fizyczne... Człowiek ma zawsze tak wiele braków, wad, błędów, niedociągnięć i wątpliwości co do swego działania, że musi wszystko złożyć w ręce Bożego Miłosierdzia i pozwolić się prowadzić. Nigdy nie zmuszać Opatrzności, oczekiwać na znaki Boże (...). Nie zawsze czas był odpowiedni, lecz Pan pomagał rozpoznawać rzeczy, pozostawiając swemu słudze pracę, także i błędy... a potem interweniował, by naprawić błędy i upadki i działać zamiast niego."

niedziela, 4 września 2011

Relacja z Bogiem

 Compass


Czy to prawda, że Bóg ma plan dla mojego życia?

Ludzie wiary są przekonani, że Bóg jest Tym, który panuje nad światem i ich życiem. Wierzą, że to, co się dzieje w ich życiu nie jest jakimś zbiegiem okoliczności, ślepym trafem czy igraszką losu. Znajomość Boga buduje w nich poczucie pewności, pomaga nadać sens temu, co jest ich udziałem każdego dnia. Realność obecności Chrystusa oraz wiara w Boże obietnice, że wszystkie rzeczy współdziałają ze sobą ku dobremu z tymi, którzy kochają Boga (Rzymian 8:28), pozwalają im przejść przez najtrudniejsze chwile. Ludzie wiary wierzą w to, co mówi ich Bóg: „Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was – mówi Pan – myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją” (Jeremiasza 29:11). Czy ty jesteś człowiekiem wiary?

Czy Bóg naprawdę chce mieć ze mną osobistą relację? Jeśli tak, to co Jezus ma z tym wspólnego?

Bóg nieustannie dąży do bliskiej relacji z człowiekiem. Ukształtował nas tak, że podobnie jak On, możemy doznawać radości z boskiej wspólnoty, w której następuje głębokie porozumienie bliskich sobie, pokrewnych osobowości. Bóg przeznaczył nas do tego, abyśmy oglądali Go i żyli z Nim w przyjaźni i miłości. Człowiek jednak zerwał więzy z Bogiem i w obawie oraz poczuciu winy uciekł sprzed Jego Oblicza. Żyjąc w oddaleniu od Jego Obecności, w oderwaniu od tego błogosławionego Centrum, które jest jego właściwym i prawowitym miejscem zamieszkania, doświadcza on nieustającego niepokoju, zamieszania, poczucia braku i straty.

Przyjście na świat Jezusa Chrystusa wyraża Bożą inicjatywę, by z powrotem przywieść człowieka do wspólnoty z Nim. „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łukasza 19:10). W Chrystusie odkrywamy, że Bóg nie znajduje zadowolenia w tym, że ludzie żyją i umierają poza kręgiem Jego miłości. Dlatego jako pierwszy wychodzi On do człowieka, gdyż tęskni do przyjaźni istot ludzkich. Tak bardzo, że Paweł z Tarsu został jakby owładnięty przez Zbawiciela, którego religię wyruszył zniszczyć. Augustyn czuł, jak Jego gorejące i dotkliwie miłosierdzie wręcz domaga się o niego. Pascal przyznał, że właśnie przyjaźń z Jezusem jest odpowiedzią na pragnienie, które jest pustką na kształt Boga w sercu każdego z nas. Dlatego jedynie Bóg może tę próżnię wypełnić.

Co jest największą przeszkodą w poznaniu Boga?

„Wewnątrz naszych serc mamy narządy, przy pomocy których możemy poznawać Boga tak samo, jak przy pomocy pięciu zmysłów możemy poznawać inne rzeczy. Świat fizyczny poznajemy ćwicząc zdolności, które mamy do tego celu. Mamy również duchowe zdolności do poznawania Boga i świata duchowego, jeśli tylko poddamy się przebudzeniu Ducha Świętego i zaczniemy ich używać.

Z góry zakładamy, że w sercu musi się dokonać najpierw dzieło zbawienia. Zdolności duchowe nie odrodzonego człowieka leżą uśpione w jego naturze, nie używane i martwe. Ten paraliż dotknął nas poprzez grzech. Mogą być one ożywione do aktywnego życia przez działanie Ducha Świętego, gdy narodzimy się na nowo. Jest to jedna z bezmiernych korzyści, jakich dostępujemy przez zbawcze dzieło Chrystusa dokonane na krzyżu” (A. W. Tozer, Szukanie Boga, s. 45). Zatem największą przeszkodą w poznaniu Boga jest nasza niewiara w prawdziwość i skuteczność Bożej drogi, prowadzącej do poznania Go. Jezus powiedział: „Ja jestem drogą... Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie (Jana 14:6).

Jestem już chrześcijaninem, ale wciąż zmagam się z grzechem. Jak mam sobie z tym poradzić?

Wielu ludzi popełnia ten błąd, że próbują oni swój grzech ujarzmić, starają się stoczyć zwycięską walkę z własnym ciałem, którą w rezultacie często przegrywają. Bóg nie oczekuje od nas samotnego heroizmu, ale poddania się Jemu. Nie na drodze ćwiczeń duchowych pokonujemy grzech, ale poprzez podporządkowanie się Bogu, aby gruntownie nas zmienił. Potrzebujemy odrodzenia naszej natury, aby stawić czoło grzechowi. Nie w pojedynkę, ale mając za plecami Ducha Świętego, który będzie nas wspierał. Nie łatając co rusz nowe pęknięcia i dziury na starej szacie nie przemienionego życia, ale ubierając się w nową – ofiarowaną nam przez Chrystusa.

Inna sprawa, że dopóki kochamy nasz grzech – on zawsze będzie nad nami górował. Z reguły jest tak, że grzeszymy, bo tak naprawdę tego chcemy. Potrzebujemy zrozumieć, że dopóki będziemy wybierać to, co my lubimy – nie patrząc na to, czy podoba się to Bogu – będziemy często doświadczać smaku porażki. „Każdy, kto czuje niechęć do poddania swojej woli, powinien zapamiętać słowa Jezusa: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. Z konieczności musimy być sługami albo Boga, albo grzechu. (...) Człowiek, który poddaje się Chrystusowi, zmienia okrutnego dozorcę niewolników na miłego i delikatnego Mistrza, którego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. (...) Gdy my zajmujemy Jego miejsce dla siebie, cały bieg naszego życia rozpada się. Nic nie przywróci porządku, dopóki nasze serca nie podejmą tej wielkiej decyzji: Bóg ma być wywyższony ponad wszystko” (A. W. Tozer, Szukanie Boga, s. 89, 90).
[zaczerpnięte ze strony http://www.vitanovis.pl/10063.htm]

Tajemnica Eucharystii

Tajemnica Eucharystii. Jesteśmy jej uczestnikami. Bierzemy w niej udział w miarę systematycznie, być może nawet w każdą niedzielę. Może nawet częściej. Widzimy jednak, że nie wszyscy. Co jest powodem takiego stanu? W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy bowiem, że w Najświętszej Eucharystii zawiera się całe dobro duchowe Kościoła, a mianowicie sam Chrystus, nasza Pascha (KKK 1324). Czy zatem ci, których nie ma na Mszy św. nie chcą spotkać Chrystusa?
A może nie rozumieją liturgii, jej znaków, symboli oraz tego, co dzieje się podczas celebracji Mszy św.?
Skoro Eucharystia to realna Obecność żywego Chrystusa, szansa na spotkanie z Nim i pogłębienie relacji, to może warto wejść w głąb Tajemnicy, która się dokonuje, aby rzeczywiście Go spotkać.
Reforma liturgii dokonana po Soborze Watykańskim II postawiła sobie za cel, aby uczestnicy liturgii byli świadomi, angażowali się w jej przebieg i owocnie, w pełni w niej uczestniczyli. A jak jest ze mną? Zaproszenie jest wciąż aktualne i domaga się osobistego zaangażowania, aby przeżyć spotkanie, aby dokonało się zjednoczenie z Chrystusem, który w celebracji liturgii staje się dostępny, a więc dokonuje się uobecnienie Jego zbawczego dzieła, tego co dokonał na Krzyżu i podczas Zmartwychwstania. Fizycznie nie było nas przy tych wydarzeniach. Właśnie liturgia czyni je dostępnymi dla nas, ludzi tu i teraz żyjących. Owoce tamtych wydarzeń stają się obecne konkretnie dla mnie. Oznacza to, że Chrystusowe umieranie i Zmartwychwstanie nie jest tylko wspominaną historią ale rzeczywistością obecną i dostępną dla uczestniczącego w liturgii.
Podczas Mszy św. jak uczy Kościół (zob. OWMR 27), Chrystus Pan jest rzeczywiście obecny w czterech takich wymiarach:
  • w zgromadzeniu zebranym w Jego imię aby sprawować Eucharystię, zgodnie z obietnicą: „Gdzie dwaj albo trzej są zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20),
  • w osobie szafarza, celebransa Mszy świętej,
  • w swoim słowie, bo gdy czyta się Pismo św. sam Bóg mówi do nas,
  • a w sposób substancjalny i trwały pod postaciami eucharystycznymi.
Każdy z tych sposobów obecności Chrystusa jest ważny i świadomość tego niech pozwoli Go spotkać w człowieku, który jest obok mnie – w moim bracie w wierze, w osobie kapłana sprawującego Mszę św., w zasłuchaniu w Jego słowo konkretnie do mnie kierowane i wreszcie w Komunii św., kiedy przychodzi by karmić i umacniać mnie swoim Ciałem.




Film pokazuje spektakl inspirowany objawieniami Cataliny Rivas z Boliwii, wykonany przez aktorów teatru im. Józefa Węgrzyna w Ełku. Catalina Rivas w swojej książce „Tajemnica Mszy Świętej” pisze:
„Jest to świadectwo, które muszę i chcę dać całemu światu dla większej chwały Bożej i dla zbawienia tych, którzy chcą otworzyć serca Panu. Także po to, by wiele osób konsekrowanych Bogu na nowo roznieciło w sobie ogień miłości do Chrystusa; niektórzy z nich mają ręce posiadające władzę, by uobecniać Go w tym świecie, tak by stał się naszym pokarmem. Dla innych, aby przełamali "praktykę rutyny" w przyjmowaniu Go i na nowo ożywili w sobie zadziwienie nad codziennym spotkaniem z Miłością. I dla moich świeckich braci i sióstr na całym świecie, aby żyli wielkodusznie tym największym cudem: celebracją Eucharystii”.
 

 





sobota, 3 września 2011

Powołanie zakonne...

Zasadniczą cechą powołania zakonnego, jest wycofanie się ze świata w samotność (samotność rozumianą nie tylko jako izolację od ludzi, ale przede wszystkim jako samotność wewnętrzną, gdzie człowiek przy pomocy innych środków oczyszcza swój obraz Boga, siebie i własne motywacje). W samotności, w której pustka grzechu pierworodnego jest wypełniana przez miłość Boga do człowieka, którą człowiek odkrywa w refleksji nad wydarzeniami swego życia i nie tylko, w życiu wyrzeczenia i modlitwy w celu szukania jedynie Boga. Każdy z nas ma jakieś powołanie. Wszyscy jesteśmy wezwani przez Boga do udziału w Jego życiu i Jego Królestwie. Każdy z nas jest wyznaczony do zajęcia określonego miejsca w tym Królestwie. Jeżeli je znajdziemy będziemy szczęśliwi. Jeżeli nie znajdziemy nie możemy mieć pełnego szczęścia. Dla każdego z nas tylko jedna rzecz jest niezbędna: wypełnić nasze własne przeznaczenie zgodnie z wolą Bożą, być tym, czym Bóg nam być przeznaczył. On wybrał dla każdego z nas miejsce, gdzie zgodnie ze swoim bezmiernym pragnieniem może wyświadczyć nam najwięcej dobra. Każdy człowiek stworzony jest do życia wiecznego. Jesteśmy bytami jednostkowymi, indywidualnymi, niepowtarzalnymi, obdarowanymi przez swego Stwórcę licznymi darami, które powinniśmy ofiarować na chwałę Tego od kogo one pochodzą (1 Kor 4, 7 8a). W aspekcie tych zdolności, każdy z nas poszukuje swego miejsca w życiu. Celem poszukiwania naszego powołania jest nie tylko wyznaczenie stosunku do Boga, ale takie określenie miejsca, jakie mamy zająć wśród ludzi. Powołanie każdego z nas jest w równej mierze wynikiem potrzeb naszych bliźnich jak i tego, czego my potrzebujemy od Boga i od nich. W kilku słowach, bardzo ogólnie można stwierdzić, że tak naprawdę powołanie jest wynikiem woli Bożej, a także i mojej. On wybrał je dla mnie i pozostawił mi wolność, abym potwierdził Jego wybór. Człowiek, który lęka się ustalić swoją przyszłość aktem własnego wyboru nie rozumie miłości Boga.. Nasza wolność jest bowiem darem, którego Bóg nam udzielił po to, żebyśmy mogli być przez Niego kochani i odpłacali Mu doskonalszą miłością. Mieć powołanie zakonne to nie to samo co wykonywać jakiś określony zawód. Wezwanie do życia zakonnego, czy mniszego jest dziełem Boga i wyrazem Jego szczególnej miłości do nas. Powołanie zakonne jest bardzo wielką tajemnicą. Wszędzie tam, gdzie chodzi o dary duchowe, nietrudno jest przecież o subiektywne złudzenia lub nawet oszukiwanie samego siebie. Nie wystarcza, że interesujesz się życiem monastycznym, czy zakonnym ani, że cię ono pociąga. Nie wystarczają nawet pewne wrodzone zdolności, cechy charakteru itp. Te wszystkie elementy mogą być zewnętrznym wyrazem powołania. Pomimo tego nikt nie ma prawa stwierdzić, że posiadamy powołanie dopóki my sami nie podejmiemy stanowczej decyzji, by wstąpić na tę drogę i przypieczętować ją czynem. Jedynie taka decyzja rozstrzyga o autentyczności powołania. Nie można jednak podjąć takiej decyzji nie posiadając łaski, która nas uzdalnia do poczynienia takiego kroku. Łaska powołania darowana człowiekowi przez Boga’ musi zostać przyjęta przez człowieka w wolności. Domaga się ona czegoś więcej niż zmiany fizycznego otoczenia. Nie ma powołania, które nie obejmowałoby jednocześnie całkowitego wewnętrznego nawrócenia. Ale to nawrócenie nie nastąpi przez zmianę ubrania, czy przyjęcie surowego trybu życia. Habit nie czyni mnichem i nie dokona tego również zachowywanie przepisów reguły. Równie dobrze można być zakonnikiem i nie chodzić w habicie. Te tendencje obecnie zarysowują się na Zachodzie. Zasadniczą cechą powołania zakonnego, jest wycofanie się ze świata w samotność (samotność rozumianą nie tylko jako izolację od ludzi, ale przede wszystkim jako samotność wewnętrzną, gdzie człowiek przy pomocy innych środków oczyszcza swój obraz Boga, siebie i własne motywacje). W samotności, w której pustka grzechu pierworodnego jest wypełniana przez miłość Boga do człowieka, którą człowiek odkrywa w refleksji nad wydarzeniami swego życia i nie tylko, w życiu wyrzeczenia i modlitwy w celu szukania jedynie Boga. Wewnętrzne nawrócenie zmieniające człowieka w mnicha, co zaznacza się zwykle i na zewnętrz: posłuszeństwem, pokorą, milczeniem, skromnością i oderwaniem od świata. Wszystkie te cechy mogą być wyrażone jednym słowem: pokój. Klasztor jest domem bożym, a więc przybytkiem pokoju. To prawda, że ten pokój trzeba kupić za pewną cenę. To nie jest cisza wiejskiej rezydencji bogacza. To pokój ubogich, cieszących się z pobudek nadprzyrodzonych swoim ubóstwem. Pokój życia zakonnego nie można uzasadnić żadnym ludzkim argumentem. Spróbuj wstąpić do klasztoru i przyjrzeć się z bliska jego życiu. Zobaczysz, że to, co wydaje się być idealnym dla ludzi, którzy żyja po drugiej stronie muru, jest w istocie pełnym pęknięć i blizn ludzkich słabości. Rytm wspólnego życia nie zawsze bywa spokojny. Rozkład zajęć jest czasami nie dość równomierny, przeciążony i wyczerpujący. Zwyczaje i wypaczone przepisy reguły przechodzą w śmieszne formalności. Są chwile, kiedy wszystko w klasztorze zdaje się zmierzać do uniemożliwienia pokoju i modlitwy. Te problemy mącą spokój i ciszę naszych klasztorów, ale to właśnie one pozwalają nam przypomnieć sobie, że nie w zewnętrznych formach, ale w głębi, gdzieś na dnie naszych dusz jest to od czego zależy prawdziwy pokój. Dlatego każdy zakonnik, aby wytrwać w swoim powołaniu musi coraz to głębiej i na nowo sięgać do zalążków swojej duszy, aby tam zachowywać posiadanie Boga, niezależnie od tego, co może zmącić zewnętrzną stronę jego życia. Piszę to jako młody zakonnik, ale już teraz mogę stwierdzić to, co chyba nie jest „odkryciem Ameryki", że o wiele łatwiej przelać tych parę myśli na papier, aniżeli nimi żyć. Dlatego życie zakonne wymaga ciągłego na nowo wybierania tego powołania, na które się kiedyś zdecydowałem. Na koniec chcę zacytować myśl Tomasza Mertona na temat życia zakonnego: „Życie zakonne pali się przed niewidzialnym Bogiem jak lampa przed tabernakulum Knotem lampy jest wiara, płomieniem miłość, a oliwą, która go podsyca jest ofiarne wyrzeczenie się siebie".

Powołanie kapłańskie

Powołanie jako tajemnica Nie ma wątpliwości, iż powołanie to łaska, jaką Bóg może ofiarować każdemu człowiekowi. Tę darmowość łaski wybrania odczuwali niejednokrotnie sami powołani. Gedeon mówi do Boga: „Wybacz, Panie mój! Jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca” (Sdz 6,15). Kiedy Bóg wybiera Saula na króla, ten zwraca się do Niego w słowach: „Czyż nie jestem Beniamitą – z jednego z najmniejszych pokoleń izraelskich, a mój ród czyż nie jest najniższy ze wszystkich rodów pokolenia Beniamina? Czemuż więc odzywasz się do mnie tymi słowami?” (1Sm 9,21). Podobna sytuacja występuje przy powołaniu Jeremiasza (Jr 1,4) czy Amosa (Am 7,14n). Wielkość Boga i bieda człowieka są często obecne w biblijnych opisach powołań. Czego uczą nas dziś te starotestamentalne opowieści? Co chce nam Bóg przez nie powiedzieć? Wydaje się, że współczesny człowiek zadaje sobie bardzo często pytanie: Dlaczego Bóg powołuje tego, a nie tamtego? Sam powołany staje niejednokrotnie wobec dylematu: Dlaczego właśnie ja, a nie ktoś inny? Są to pytania nierozerwalnie związane z tematem powołania. I tu Pismo Święte przychodzi nam z pomocą w znalezieniu odpowiedzi. Musimy wyraźnie stwierdzić, że wybór w żadnym wypadku nie ma swego podłoża w wartości powołanego ani w jego zasługach. Stajemy więc wobec wielkiej tajemnicy, która jest wolnym działaniem i wolną inicjatywą Boga. „Idź, oto cię posyłam” (Wj 3,10) – to sława, które Bóg kieruje do każdego wybranego, nie tłumacząc nikomu, dlaczego powołuje tego, a nie innego, może i lepszego w oczach ludzkich, człowieka. Boży wybór rzadko zgadza się z ludzkim osądem. Tłumaczy to Bóg Samuelowi: „Nie zważaj na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16,7). „Powołanie kapłańskie lub zakonne jest najczęściej przez młodego człowieka odczytane jako idealistyczne pragnienie służby Panu Bogu, ludziom, jest to pragnienie poświęcenia się ideałom. czasami nawet, gdy młodego człowieka zapytać, dlaczego chce poświęcić się Panu Bogu w sposób specjalny, to nie byłby w stanie swojego stanu do końca wyjaśnić. Myślę, że to pewna tajemnica osnuwająca proces wzbudzenia się powołania jest czymś bardzo prawidłowym. Gdy czytamy ewangeliczne sceny powołania uczniów, to także nie ujawnia nam się od razu obraz bardzo jasnych motywacji, które sprawiły, że pierwsi uczniowie poszli za Jezusem. Jest więc pewną prawidłowością to, że powołanie wzbudza się w atmosferze nie do końca rozpoznanej”1. Powołanie jest tajemnicą wzywającego Boga i jest także – choć w nieco innym sensie – tajemnicą wolności człowieka. Wolność Boga, który daje powołanie jest pierwsza. Za nią dopiero idzie wolność człowieka. Powołanie może być zawsze przyjęte tylko w wolności. Czyż nie trudno jest nam uzasadnić w sposób logiczny, dlaczego Pan Bóg powołuje do wykonania pewnych zadań w świecie i w Kościele tych, którzy z ludzkiego punktu widzenia nie zawsze są najlepszymi kandydatami. Z odpowiedzią na te wątpliwości przychodzi nam również św. Paweł, który tłumaczy, że „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć” (1 Kor 1,27). Nie da się tak naprawdę podać ostatecznego uzasadnienia dla powołania Bożego. Nasze możliwości „podglądania” planów Boga są bardzo ograniczone. Do księdza Józefa Tarnawskiego pisze list pewien młody chłopak o imieniu Romek. Czuje w sobie – jak podkreśla - powołanie do kapłaństwa. W liście kilkakrotnie zadaje to samo pytanie: Dlaczego ja? W odpowiedzi na jego korespondencję czytamy: „Zaczynasz od zdziwienia: „Przecież to takie dziwne, dlaczego właśnie mnie? Dlaczego Chrystus woła właśnie do mnie?” Być może rozczaruje Cię moja odpowiedź, ale brzmi ona: nie wiem. Doprawdy nie wiem. Co więcej: ja jestem już księdzem i – wierz mi Romku – również, nawet w tej chwili nie wiem, dlaczego Bóg mnie wybrał, a nie np. któregoś z moich przyjaciół... To jest Boża tajemnica: jeśli nawet chcielibyśmy się odwołać do Chrystusa i grona Jego uczniów, Pismo św. zaświadcza, że Jezus «przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu» (Łk 6,13), ale wcale nie mówi, jaki kryteriami się przy tym wyborze kierował. Dlaczego wybrał właśnie tych, a nie innych? – nie wiemy, a przecież z pewnością było wielu innych lepszych, inteligentniejszych, zdolniejszych. W innym miejscu czytamy, że Jezus «wybrał sobie» (Dz 1,2), co podsuwa myśl o bardzo indywidualnym, ale i „przemyślanym”, z pewnością zaś nieprzypadkowym wyborze takich a nie innych Apostołów, podjętym przez Jezusa. Jednak odpowiedzi, która rozwiewa wszelkie wątpliwości w tym względzie, udziela nam ewangelista św. Marek: «Jezus przywołał do siebie tych, których sam chciał» (Mk 3,13) i tyle! Jednak to „rozwiewające wszelkie wątpliwości” świadectwo św. Marka wcale ich nie rozwiewa... Ale jeszcze raz powtórzę: nad wyborem Bożym unosi się tajemnica i nie nam jej dociekać”2. Mówiąc o powołaniu jako tajemnicy, nie sposób nie sięgnąć do książki Jana Pawła II „Dar i Tajemnica”, która stała się światowym bestsellerem ostatnich lat. Już tytuł pierwszego rozdziału mówi za siebie „U początku... tajemnica”. Ojciec św. wspomina: „Historia mojego powołania? Historia ta jest znana przede wszystkim Bogu samemu. Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Każdy z nas kapłanów doświadcza tego bardzo wyraźnie w całym swoim życiu. Wobec wielkości tego daru czujemy, jak bardzo do niego nie dorastamy. Powołanie jest tajemnicą Bożego wybrania: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i aby owoc wasz trwał” (J 15,16).”I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron” (Hbr 5,4)3. Spójrzmy po raz kolejny na karty Ewangelii, gdzie Jezus przychodzi na wieczerzę do bogatego, ale i znienawidzonego celnika. Wiemy, jaka panowała wówczas opinia wśród Żydów o celnikach, oszustach i zdrajcach. Ale – pomimo tej do granic negatywnej opinii – Jezus decyduje się na spotkanie z Lewim, co więcej wzywa go do grona swych uczniów (por. Mk 2,13-17). Ale z drugiej strony również odpowiedź człowieka na powołanie jest - w jakimś sensie – także tajemnicą. Trudno jest nam nieraz zrozumieć, dlaczego odpowiadamy na powołanie, dlaczego przyjmujemy wezwanie, które jest czasem bardzo trudne, a nawet sprzeczne z naszymi planami i dotychczasowymi marzeniami. W autentycznym powołaniu jednak, choć rezygnuje się z tego co „moje”, nie doświadcza się bynajmniej jakiegoś rozgoryczenia i żalu. Powołanie jest darem i tajemnicą Ojca. Wymaga jednak – jak wspomniałem – odpowiedzi człowieka i konkretnych działań, realizacji. „Każde powołanie winno mieć na uwadze zbawczy plan Boga, który jest Panem historii. On, poprzez dzieje powołań poszczególnych osób prowadzi cały świat ku ostatecznemu odrodzeniu, które zapoczątkuje nowy świat. Chrystus, Człowiek i Bóg skupia i jednoczy w sobie wszelkie wartości świata i człowieka nadając im właściwe znaczenie. Powołanie winno także mieścić się w ramach działalności Kościoła. Każde bowiem powołanie do specjalnego poświęcenia się Bogu jest przede wszystkim wezwaniem do służby Kościołowi, który ze swej strony ma zadanie służyć ludziom. Co więcej, Bóg pomaga człowiekowi odkryć swoją wolę posługując się różnymi znakami i pośrednikami. Pewne znaki dzisiejsze różnią się od wczorajszych. Do misji Kościoła należy pomagać człowiekowi w odczytywaniu ich w świetle wiary” 4. Ten cenny dar powołania, jaki każdy człowiek otrzymuje od Stwórcy musi być zatem realizowany w Kościele. Człowiek musi dzielić się tym darem. Zatem powołanie nie może być tylko skarbem schowanym przed ludźmi, lecz powołanie jest także zadaniem, jakie stawia Bóg przed każdym człowiekiem. „To wszystko, co mówimy o każdym powołaniu chrześcijańskim, znajduje szczególne urzeczywistnienie w powołaniu kapłańskim. Jest ono wezwaniem, na mocy sakramentu święceń przyjętego w Kościele, do służby Ludowi Bożemu, z czym wiąże się swoista przynależność i upodobanie do Jezusa Chrystusa oraz władza działania w «imieniu i zastępstwie» Chrystusa Głowy i Pasterza Kościoła”5. Przypisy: 1 Z. Kroplewski, Powołani do wolności, Kraków 1998, s. 110 2 J. Tarnawski , Listy o powołaniu, Kraków 1996, s. 18 3 Jan Paweł II, Dar i tajemnica, Kraków 1996, s. 7 4 Dokument Końcowy I Międzynarodowego Kongresu Biskupów i innych odpowiedzialnych za powołania duchowne, Watykan, 20-24 listopada 1973 r. Nauka Kościoła o powołaniach duchownych, Gniezno 1995, s. 235 5 Jan Paweł II, Pastores dabo vobis, 35

Powołanie

Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. Jan Paweł II Powołanie, co to takiego ? Jeśli mówimy o powołaniu, to od razu na myśl przychodzi nam coś co kojarzy się nam z kapłanem, z czymś duchowym, czy też ze świętym. Tak jest, ale powołanie, to przede wszystkim ogromny Dar Boga dany człowiekowi za darmo. Tak samo jak rozróżniamy różne rodzaje łaski, rzecz ma się podobnie z powołaniem. Pierwsze i podstawowe powołanie chrześcijanina, to powołanie do świętości, wezwanie do tego, aby wszędzie, gdzie jesteśmy świadczyć o Miłości, którą jest sam Chrystus, bez lęku i obaw, bo Mistrz zawsze jest przy nas. Powołanie chrześcijanina może być wielorakie, jeden jest powołany do życia w małżeństwie, drugi do tego, aby wraz ze współmałżonkiem odpowiedzieć na wezwanie Boga: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię (Rdz 1,27-28) Jeszcze inni do tego, aby żyć w samotności, oddając swoje życie drugim poprzez pracę i służbę. Można też być powołanym do szczególnej pracy, np. lekarza i w ten sposób nieść pomoc swoim braciom i siostrom w potrzebie. Jest jeszcze jedno powołanie: to, które zakłada wyłączne oddanie się Bogu, jest najpiękniejszym darem i zadaniem, to powołanie, aby pójść za Chrystusem. „Pójdź za mną...” J 21, 20-25 Jak rozeznać powołanie do służby Bogu? Modlić się i rozeznawać, to jedyne, co możemy zrobić, całkowicie poddać się Bogu, zaufać mu we wszystkim, powierzyć się Jego miłości na dobre i na złe. Wielu ludzi, którzy zaufali, nigdy się nie zawiedli i nie żałowali tego, że poszli za Chrystusem. On powołuje grzeszników, leczy złamanych na duchu, prostuje kręte drogi naszego życia. Jeśli chcesz być świadkiem Miłości, Jezus mówi: „Pójdźcie za mną, a uczynię cię rybakami ludzi” Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Mt 16, 25-26). Jeśli w sercu Twoim odczuwasz gorące pragnienie oddania się Bogu i pracy dla innych ludzi, to warto, abyś rozeznał na modlitwie: czy wewnętrzny głos, który jest głosem Boga w Twoim sercu, to nie wyjątkowe zaproszenie do służby jako kapłana posłanego do ludzi innej kultury i na innym kontynencie, daleko od domu i od rodziny, ale blisko Boga i Jego tajemniczych planów, jakie ma wobec Ciebie. W Wyższym Seminarium Duchownym Świętego Cyryla i Metodego w Krakowie możesz przez modlitwę, naukę i pracę nad sobą przygotować się do kontynuacji studiów teologicznych i dalszej formacji w Stanach Zjednoczonych, gdzie zostaniesz księdzem, który będzie spalał swoje życie dla tamtych ludzi, żyjących w innej kulturze i posługujących się językiem angielskim, którego nauczysz się w Krakowie. Jeśli masz dobrą wolę, szczere intencje i odrobinę posłuszeństwa, to pozwól Chrystusowi, aby Cię poprowadził do świętości, do kapłaństwa przez całe Twoje życie… Bądź świadkiem miłości i powiedz Chrystusowi: Ty tylko mnie poprowadź Tobie powierzam mą drogę. Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi i Jego zbawczej władzy! Otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Jan Paweł II

The Beginig



Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga - i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga, Wszystko zaistniało dzięki Niemu. Bez Niego zaś nic nie zaistniało. To, co zaistniało, w Nim było życiem. A życie to było światłością dla ludzi. Światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga - miał na imię Jan. Przybył on, aby dać świadectwo: miał zaświadczyć o światłości, aby dzięki niemu wszyscy uwierzyli, On sam nie był światłością, lecz miał świadczyć o światłości. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy przychodzi na świat. Na świecie było Słowo, świat dzięki Niemu zaistniał, lecz świat Go nie rozpoznał. Przyszło do swojej własności, lecz swoi Go nie przyjęli. Tych zaś, którzy Je przyjęli obdarzyło mocą, aby stali się dziećmi Bożymi. To są ci, którzy wierzą w Jego imię, którzy narodzili się nie z krwi ani nie z pragnienia ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga. Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, która jako Jednonarodzony, pełen łaski i prawdy, ma od Ojca. Jan daje o Nim świadectwo i głosi: To Ten, o którym powiedziałem: Ten, który przychodzi po mnie, istniał już przede mną, ponieważ był wcześniej ode mnie. Z Jego pełni otrzymaliśmy wszyscy Łaskę zamiast łaski. Mojżesz bowiem przekazał Prawo, a łaska i prawda zaistniały przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział: Jednonarodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, On sam Go objawił.. Ewangelia wg Św.Jana, 1, 1-18