„Krew Chrystusa objawia,
jak wielka jest miłość Ojca, a zarazem ukazuje, jak cenny jest człowiek w
oczach Boga i jak ogromna jest wartość jego życia. Właśnie kontemplując
drogocenną krew Chrystusa, znak Jego ofiarowania się z miłości (por. J 13, 1),
człowiek wierzący uczy się dostrzegać i cenić niemalże Boską godność każdej
osoby i może wołać pełen wdzięczności i radosnego zdumienia. […] Krew Chrystusa
objawia też człowiekowi, że jego wielkość, a zatem jego powołanie, polega na bezinteresownym
darze z siebie. Właśnie dlatego, że krew Jezusa została wylana jako dar
życia, nie jest już znakiem śmierci i ostatecznej rozłąki z braćmi, ale
narzędziem komunii udzielającej wszystkim życia w obfitości. Kto pije tę
krew w sakramencie Eucharystii i trwa w Jezusie (por. J 6, 56), zostaje
włączony w dynamikę Jego miłości i ofiary z własnego życia, aby mógł wypełnić pierwotne powołanie do miłości,
właściwe każdemu człowiekowi (por. Rdz 1, 27; 2, 18-24)”.
Oto słowa zaczerpnięte
z encykliki bł. Jana Pawła II „Evangelium vitae” z punktu 25. Papież
mocno wskazuje na powołanie do człowieka do miłości, ale nie byle jakiej, tylko
wzorowanej na miłości Chrystusa. Jak wielka musiała być miłość Boga do
człowieka, jak wielkie niebezpieczeństwo nam groziło, że była potrzebna tak
dramatyczna „akcja ratunkowa”. Nasza miłość ma swoje źródło w Bogu, bo jak jest
napisane w Piśmie Świętym: „Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży
go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”(Rdz 1, 27). Jeżeli „Bóg jest Miłością”(1J
4,8a), a my jesteśmy do Niego podobni, to wynika w sposób bardzo logiczny, że
istotą naszego życia też jest miłość. A moc do niej (bo chyba każdy wie, że nie
jest łatwo prawdziwie kochać) wypływa z Eucharystii, z Krwi Chrystusa.
Eucharystia jest
źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego. Z niej wszystko wypływa i w niej
osiąga swą pełnię. Jest także dla nas szkołą
miłości. Kapłan często wita wiernych słowami: „Miłość Boga Ojca, Łaska Pana
naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami
wszystkimi”. Nie wiem, jakie doświadczenie Eucharystii ma każdy w was, ale dla
chrześcijan pierwotnego Kościoła było to coś „wspaniałego”. Było to realne
doświadczenie Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Wracając jeszcze do Wieczernika,
tam właśnie, w momencie ustanowienia Sacramentum
Caritatis – Sakramentu Miłości, była obecna Tajemnica Męki, Śmierci i
Zmartwychwstania. Tam było obecne sakramentalnie umęczone Ciało i wylana Krew z
Golgoty. I uczestnicząc w Eucharystii, bierzemy udział w tym, co nam otworzyło
bramy do nieba – w momencie Odkupienia wszystkich ludzi i każdego z osobna.
Największy dar Miłości Boga – Jezus poszedł na śmierć za nas. On zajął nasze
miejsce. Zrobił to, abyśmy mogli ŻYĆ.
Odszedłem trochę od
głównego tematu, ale musiałem powiedzieć o tym, co jest dla mnie najważniejsze.
O miłości będzie w najbliższym czasie dość dużo. Można się spodziewać kilku
postów poświęconemu temu tematowi. Można będzie to uznać za plan działania na
Adwent i całe życie. Pan Bóg przychodzi do nas codziennie (w swoim Słowie, w
Ciele i Krwi, w drugim człowieku), ale czas oczekiwania na Boże Narodzenie to
przygotowywanie serc, by Bóg mógł się narodzić. A czym najlepiej wypełnić,
„wyścielić” serce jeśli nie MIŁOŚCIĄ??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz