Popularne posty

sobota, 1 października 2011

Obiecane metafory…


1. Z miłością Boga jest podobnie jak z kulkami Newtona

Bóg jako pierwszy obdarza miłością, czyli wprawia w ruch miłość. Bóg przekazując ją ludziom sprawia, że krąży ona wśród nich i wraca do niego, niestety niecała. Człowiek to dziwna „kulka”, ponieważ może przyjąć bądź odrzucić Miłość. Odrzucając Ją człowiek zatrzymuje się w miejscu i jego życie staje się bez sensu, natomiast gdy przyjmie miłość Boga to żyje, ale tak prawdziwie, jak to jest wpisane w jego naturę. Życie w Miłości Bożej to sens naszego istnienia, pamiętajmy o tym…

2. Miłość Jezusa jest jak ogień rzucony na miasto.

Na początku zaczyna się od jednego domu, paru, kilku. Potem od tych zapalają się następne. I ten ogień zaczyna ogarniać coraz większą liczbę mieszkań, budynków, aż pochłonie całe miasto. Jednocząc tak wszystko powstaje jeden płomień. Tak właśnie powinna działać miłość chrześcijańska, zaczynając od niewielkiej liczby osób, powinna ogarniać coraz więcej. Tak to właśnie wyglądało w pierwszych wiekach Kościoła. Gdzieś się to zanikło, przycichło… Dlaczego by nie sprawić, by ten ogień miłości ewangelicznej znów zapłonął z całą swą mocą???

3. Podobnym obrazem, może być wielka maszyna – perpetuum mobile (jest to maszyna, którą raz wprawiwszy w ruch nie przestaje działać). Jezus uruchomił na ziemi „maszynę” miłości Bożej. I dzisiaj ona działa i włącza ruch kolejne elementy (tj. kolejnych ludzi, nas J). Aż cały świat będzie się kręcił wokół miłości Bożej…

4. Kościół jest jak zamek z tysiącami komnat.

Każdy może wejść, spróbować którejś duchowości, życia wspólnotowego i odnaleźć tą swoją. To ważne by w Kościele czuć się jak u siebie, bo to nasz wspólny dom. Badajmy swoje pragnienia, bo to one nam wskażą nasze miejsce w Kościele… Mnie osobiście zaprowadziły najpierw do seminarium, a teraz co roku na RAM :)

5. Podobno najlepsza metafora – „Zło dobrem zwyciężaj” jako fotosyntezaJ. Dla tych co nie pamiętają, przedstawię schemat tego procesu:



CO2     +       H2O   ─światło + chlorofil ─► CH2O                   +       O2     +       H2O
Dwutlenek                  woda                                                        pokarm                                   tlen                         woda
Węgla

Tak wygląda zwykła fotosynteza, natomiast ta zamieniająca zło na dobro wygląda następująco:

Dwutlenek węgla = zło + woda = chrzest  ─(Łaska Boża + Miłość)─► pokarm = profity dla nas samych + tlen = dobro + woda = chrzest

Schemat może wydawać się mało jasny i czytelny, więc postaram się go wyjaśnić. Rośliną jest człowiek, jak można się było domyślićJ. Woda-chrzest oznacza zanurzenie w Chrystusie, Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Po prostu trzeba być chrześcijaninem. Dwutlenek węgla to cząstka zła, które nas otacza/dotyka. I teraz by to co mamy, mogło się przemienić w dobro musi zadziałać Łaska Boża, czyli światło i potrzebujemy miłości wlanej w nasze serca przez Boga. Jest ona tylko na podobieństwo miłości Boga, więc nie jest doskonała, ale się w niej cały czas doskonalimy. Gdy to wszystko mamy, potrzebne jest akt woli – decyzja człowieka. Roślina zawsze postępuje zgodnie ze swoją naturą, człowiek posiada wolność, może się opowiedzieć przeciw naturze, ale to nie będzie dla niego dobre. Teraz najważniejsze i najtrudniejsze – działanie. Człowiek musi się namęczyć by zło zatrzymać na sobie. Dużo łatwiej było by je puścić dalej, ale w chrześcijaństwie chodzi by zatrzymywać je na sobie i bo przez to będzie go coraz mniej. Po „reakcji fotosyntezy” powstają produkty. Same dobre rzeczy. Pokarm dla nas, dobry uczynek zapisany w Niebie, niezliczone łaski Boże jakie przez to otrzymujemy dla siebie, ale także dla osób wokół – miłość o dobroć się rozlewa po okolicach. I to wszystko prowadzi do coraz głębszego zanurzenia w Chrystusie – by pakiet chrzcielny po trochu coraz więcej rozpakowywać.

Może to trochę wyszło za bardzo skomplikowane, ale starałem się to prosto opisać J

6. Życie człowieka można porównać do ogrodu,

który Pan Bóg zasadził. I od tego, co Bóg w nim posadził/posiał zależy, jakie powołanie życiowe jest zaplanowane człowiekowi. Można wyróżnić parę głównych typów powołań, ale tak naprawdę, każdy z nas podąża inną drogą do Boga. Tak jak w przyrodzie nie ma nigdy dwóch takich samych rzeczy. I teraz od tego, czy rozpoznamy do czego jesteśmy powołani i jak to pielęgnować, zależy czy będziemy się rozwijać. Gdy poznamy co mamy w życiu robić, łatwiej będzie się nam o to troszczyć. Łatwiej będzie znaleźć odpowiednie do tego środki. Dlatego zachęcam by badać co dla Was Bóg przygotował. Cokolwiek by to nie było, On zawsze jest z nami J

+ Z Panem Bogiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz