I Niedziela Adwentu
Oczekiwanie na
powtórne przyjście Chrystusa.
Słowa Ewangelii
według św. Łukasza.
Jezus
powiedział do swoich uczniów: Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na
ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie
mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce
niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na
obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie
ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Uważajcie na siebie,
aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk
doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask.
Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie
więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego
wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym.
II Niedziela Adwentu
Jan Chrzciciel
przygotowuje drogę Panu.
Słowa Ewangelii według
św. Łukasza.
Było
to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był
namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei
i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny, za najwyższych kapłanów Annasza i
Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził
więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie
grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: „Głos wołającego na
pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina
niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną
się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie
Boże".
III Niedziela Adwentu
Św. Jan Chrzciciel
przygotowuje przyjście Chrystusa.
Słowa Ewangelii
według św. Łukasza.
Gdy
Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: „Cóż mamy czynić?" On im odpowiadał:
„Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech
tak samo czyni". Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i
pytali Go: „Nauczycielu, co mamy czynić?" On im odpowiadał: „Nie
pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono". Pytali go też i
żołnierze: „A my, co mamy czynić?" On im odpowiadał: „Nad nikim się nie
znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie".
Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i
wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do
wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u
sandałów. On chrzcić was będzie
Duchem Świętym i ogniem. Ma On wie jadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza,
a plewy spali w ogniu nieugaszonym". Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
IV Niedziela Adwentu
Maryja jest Matką
oczekiwanego Mesjasza.
Słowa Ewangelii
według św. Łukasza.
W
tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta
w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a
Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc twojego łona. A skądże
mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego
pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w
łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa
powiedziane Ci od Pana".
Liturgia Kościoła Świętego w
roku C prowadzi nas drogą św. Łukasza. Adwent na początku wzywa nas do czujnego
oczekiwania powtórnego przyjścia Chrystusa. Teologia mówi o trzech
„przyjściach” Pana. Pierwsze we Wcieleniu, ostatnie tzn. powtórne w chwale na
końcu czasów. Jest jeszcze to pośrednie, gdy Jezus przychodzi do nas
codziennie: w swoim Słowie, sakramentach – Eucharystii, a także w drugim
człowieku obok. Musimy być czujni, bo Jezus przychodzi „jak złodziej w nocy”
tzn. nagle, niespodziewanie. Wierzący chrześcijanin nie żyje złudzeniami tego
świata, ani co do losów świata, ani dotyczącymi siebie. Wierzy, że czeka go coś
nowego i lepszego. Oczekuje Kogoś: który jest, który był i który
przyjdzie, aby dopełnić dziejów świata.
Druga niedziela stawia nam przed oczy postać św. Jana Chrzciciela.
Największy z proroków wzywa do prostowania dróg dla Pana. Symboliczne góry,
pagórki to to wszystko co nam przysłania Boga. To tendencje w nas, by być ponad
Bogiem, albo w Jego miejscu. Pycha nie przypadkowo jest pierwszym grzechem
głównym. Chcemy być ponad wszystkimi, chcemy być pierwsi, wyjątkowi, najlepsi.
Z trudem stajemy w pokorze wobec własnych słabości i ograniczeń. Musimy
się zniżyć, usunąć góry, by Bóg mógł do nas przyjść. Natomiast doliny, to mogą
być nasze kompleksy. Chowamy się, schodzimy z pola widzenia, uciekamy przed
wszystkimi, przed samym sobą. Zamknięci na wszystko, nie potrafimy przyjąć
Boga. Jesteśmy zaproszeni, by wyjść, pozwolić się Jezusowi wyciągnąć na
równinę. Religia to nie sprawa prywatna, choć tak dużo mówią o tym media.
Chrześcijanin, który nie jest świadomy obowiązku do dawania świadectwa wiary
światu, nie jest prawdziwym. Jego „bycie” traci sens i sprzeniewierza się swemu
powołaniu.
Trzecia niedziela również pokazuje nam św. Jana, ale w innej sytuacji.
Lud zebrany wokół niego zastanawia się, czy jest on Mesjaszem. Jan Chrzciciel
daje rady, co do życia, ale wyraźne mówi: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u
sandałów. On chrzcić was będzie
Duchem Świętym i ogniem. Misją Jana jest wskazanie na Jezusa.
Nie zatrzymuje uwagi na sobie, odsyła do Boga. Wchodzimy w drugą część Adwentu.
Pan jest naprawdę bardzo blisko. To, że On jest obecny w naszym życiu, że nas
zna i kocha – w to staramy się wierzyć. Doświadczenia nie zawsze nam to
potwierdzają. Ludzkie wrażenia są wieloznaczne i mogą nas mylić. Ale gdy
wsłuchamy się w głębiej naszej istoty, wtedy się przekonujemy, że Bóg jest
obecny. Odkąd Jezus przyszedł na ziemię, wiemy jeszcze coś
więcej: Bóg jest Tym, który przychodzi. Dwa wielkie przyjścia: wcielenie Syna
Bożego i Jego powrót w chwale przy końcu świata, a między nimi
„odwiedziny", tzn. spotkania z Chrystusem w sakramentach, słowie, wydarzeniach, bliźnich... W dniu, w którym powróci Chrystus, Bóg wyjdzie
ze swego ukrycia i objawi się w jeszcze pełniejszym świetle, niż we wcieleniu i narodzeniu się Jego Syna.
Całe nasze życie jest czekaniem na ten właśnie powrót. Dzięki temu nawet
mroczne dni nie są całkiem ciemne.
Ostatnia niedziela Adwentu w tym roku wypada na dzień przed Wigilią.
I przez to może jakoś zaginąć wśród wielu przygotowań do Świąt. Boże Słowo
mówi nam, że Maryja jest Matką oczekiwanego Mesjasza. Scena nawiedzenia św.
Elżbiety – krewna Maryi wydaje okrzyk radości z tego, że Bóg wkroczył bardzo
mocno i bardzo konkretnie w historię człowieka.
Nasza
liturgia, biorąc ogólnie, jest chłodna i rzeczowa, może za rzeczowa. Nawet gdy
śpiewamy pieśni wdzięczności i radości, rzadko wybucha w nas entuzjazm. Często
jest to tylko nasz głos, który próbuje śpiewać — biedny i samotny głos ludzki.
A gdzie jest serce ludzkie? Gdzie jest Duch Święty?
To prawda, że
nie każdego dnia i nie każdej niedzieli można być w radosnym nastroju. Ale przecież powinny
zdarzać się w naszym życiu chwile wzniosłe, w których serce i cała nasza
istota śpiewałaby: Magnificat,
Alleluja, Amen! Takie podniosłe momenty są znakiem, że Bóg naprawdę jest pośród
nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz